„Panie mym pragnieniem…”

28 wrzesień

Były tu w domu dziecka bajki i jakieś inne książki na półkach do naszej dyspozycji i żal mi było, że tak stoją bez większego pożytku i podzieliłam je na pokoje i teraz każdy pokój w danej godzinie może czytać te książki. Osoby odpowiedzialne za pokoje je rozdzielają dzieciom, a później zbierają; po tygodniu robimy zamianę książek. Dzieci się bardzo ucieszyły:) Sheyla powiedziała, że bardzo dziękuje za to. Jejciu, a to tylko książki…Tym dzieciom naprawdę nie trzeba dużo. Dla nich to chyba ‘aż’ książki. Abel poprosił mnie, żebym wieczorem przyszła do niego i razem z nim poczytała coś. Wtedy miałam też iść z dziećmi na Eucharystię, co ten zespół grał. Ona się bardzo późno skończyła, wracam, tu jeszcze komuś trzeba było jakieś rany opatrzeć, i potem już biegiem do Abla, choć myślałam, że pewnie już dawno śpi. Wchodzę, a on uśmiech od ucha do ucha i mówi: „Czekałem”:) Po prostu mnie tym rozbroił;-)

19 wrzesień, niedziela

Kilkoro dzieci z domu miało pierwszą Komunię Świętą. Nasze dzieci przybyly na mszę na czas, ale kilkoro, a nawet sporo dzieci dochodziło w trakcie mszy, a już rekord był, jak jakieś dziecko doszło na swoją I Komunię w połowie kazania (!). Ta ich mentalność ze spóźnianiem się, to pobija wszelkie rekordy! Obok ludzie np. podczas mszy oglądali sobie zdjęcia na aparacie…Musiałam się sporo opanowywać.. Karo, Niemki i ja byłyśmy odpowiedzialne za poszczególne części uroczystości. Mi – na szczęście- przypadło prowadzenie po południu fiesty, no to były m.in. gry z chustą Klanzy (dzieciaki bardzo to lubią i jest wielka zabawa przy tym),  no i oczywiście Tańce Izraela:) Niesamowite, jaki to był cudowny dzień. Co za radość! Długo tańczyliśmy i nawet siostry się włączyły:) Potem było moje oficjalne przywitanie: dopiero jak Yuma mi powiedziała, żebym już nie latała, tylko usiadła spokojnie, bo przygotowali mi powitanie, to zauważyłam, że na tablicy obok imion dzieci, które przystąpiły do I Komunii było napisane moje imię i nad tym wszystkim dedykacja dla Jezusa:) Ogromnie się ucieszyłam:-) Potem dzieci w tradycyjnych strojach zaczęły tańczyć przygotowane układy na to powitanie, potem też starsze dziewczyny taką piosenkę też z gestami o zaufaniu Panu; potem wyszli tacy mali chłopcy, wśród nich Joel-mój ulubieniec (wiem, staram się tego nie okazywać, ale on mi bardzo przypomina innego chłopczyka Jana Lucę z praktyki w szkole w Niemczech; też nie chcę za bardzo się przywiązywać, bo ponoć niedługo Joel opuści dom dziecka, a nie chcę znów przeżywać to rozstanie jak z Janem Lucą, który jak się żegnaliśmy, to rzucał się na ścianę). Później na noc jechałyśmy do Tarija załatwiać nasze wizy i żegnałyśmy się z dziećmi, to takie miłe było, dla nich i dla nas:) No i w nocy znów jechałyśmy tą rewelacjną drogą, a ponieważ księżyc bardzo oświetlał drogę, to widać było te góry i wysokość, przepaście i zakręty. Ale adrenalina;-) Dobrze, że rodzice tego nie widzą;) My stałyśmy z wrażenia, żeby lepiej widzieć i ciągle zachwycałyśmy się tym, co widziałyśmy, ludzie się na nas trochę dziwnie patrzyli, ale dla nich takie widoki to normalka. Byłam tak uradowna tym dniem Komunii i tym wszystkim, co się w tym dniu wydarzyło i widokami, jakie widziałam, że całą noc nie mogłam zasnąć w tym autobusie;-) I wcale mi to nie przeszkadzało;-)! Co za szczęście…