ku Niebu

Kochana Aguchu!

Miesiąc musiałaś czekać na moją odpowiedź. Zatrzymał mnie ciąg wydarzeń, jakby nieprzerwanych, zapoczątkowanych malarią, ale z dużo piękniejszym końcem, o którym zamierzam Ci opowiedzieć. Czas przecież przecieka nam przez palce. Czy wiesz, że za parę tygodni znów ujrzymy naszą polską ziemię? Aż trudno uwierzyć.

Po pierwsze, nim zapomnę, dziękuję Ci za ostatni list i piękny opis Świąt Wielkiej Nocy. To był niesamowity czas, pełen nowych doświadczeń w ghańskiej rzeczywistości. I pomyśleć, że Zmartwychwstanie oznacza wszędzie to samo, a jednak przeżycia mogą być zupełnie nowe.
Tymczasem, pod naszym niebem znów na dobre zawitała pora deszczowa. Kukurydza pod oknem rośnie w takim tempie, że niedługo będzie dla nas jedyną atrakcją do oglądania. Zasłoni wszystko inne swoimi bujnymi zielonymi liśćmi.
Ulewy także dają się we znaki. Szczególnie te nocne, pełne piorunów i podmuchów silnego wiatru. Poduszki z foteli na werandzie fruwają jak na skrzydłach po całym ogrodzie, a nasza wysoka papaja złamała się w pół. Cóż, w przyszłym roku chłopcy będą wspinać się na inne drzewo.

Na koniec chciałabym opowiedzieć Ci o ostatnich, doniosłych wydarzeniach, jakie miały miejsce na naszej placówce. Zaczęło się już jakiś czas temu, gdy w piątkowe popołudnia część chłopców bardziej niż zwykle wsłuchiwało się w katechezę. Kolejne rozmowy i nauki prowadziły do decyzji, że są oni gotowi, by przyjąć chrzest…

Ghana jest domem dla wyznawców wielu religii – są muzułmanie, katolicy, protestanci, ale też wiele wspólnot, które trudno sklasyfikować. Nie wiem, czy słowo sekta jest odpowiednim, ale gdy trzy razy w tygodniu przez całą noc słyszę za oknem krzyki, dudnienie i bliżej niesprecyzowane pieśni z trzech różnych „kościołów”, mam wrażenie, że prawdziwego Boga tam brakuje. Mimo to jednak religijność Ghańczyków jest niezaprzeczalna. W każdą niedzielę zewsząd schodzą się pięknie ubrani ludzie podążający do świątyni. Trzeba jednak pamiętać, że tutaj wciąż głęboko zakorzenione są wierzenia tradycyjne. Tego typu praktyki spotyka się raczej na wsiach, ale pewne przesądy krążą po całej Ghanie. Dwaj nasi chłopcy – Thomas i Peter, pochodzący z północy, musieli na przykład uciekać ze swoich wiosek, ponieważ oskarżono ich o czary. Zostali wyklęci, wykluczeni z lokalnej społeczności. W ten sposób znaleźli się w Don Bosco Boys Home. Inni wychowankowie nie mieli podobnych doświadczeń, ale jednak kontakt z żywą wiarą nie zawsze był praktykowany. Niektórzy musieli ciężko pracować na polu i nie było mowy o kościele, innymi z kolei rodzice się nie przejmowali, walcząc z nałogiem i problemami codzienności. Dlatego też wielu chłopców dopiero tutaj staje przed możliwością życia bliżej Boga.

W zeszłym tygodniu Sunyani odwiedził inspektor prowincji Afryki Zachodniej, ks. Jorge sdb, który zgodził się ochrzcić pięciu naszych wychowanków. Michael jest już na studiach, Joe i Emmanuel chodzą do gimnazjum, a Timothy i Atta są jeszcze w szkole podstawowej. Dzieli ich wszystkich duża różnica wieku, ale połączyło jedno pragnienie.
Przez trzy dni trwały przygotowania, byśmy mogli dobrze przeżyć ten ważny dla nich czas. Chłopcy nawet nauczyli się śpiewać kilka pieśni, pomogli nam zrobić dekoracje, aż nadszedł długo oczekiwany dzień. Ks. Jorge mówił o doniosłości sakramentu, jakiego podejmują się wychowankowie, ale przede wszystkim o pięknie tego, że Bóg przyjmuje ich pod swoje skrzydła i już zawsze będą mogli na nim polegać. Pozostali chłopcy długo ściskali nowo ochrzczonych, ciesząc się i gratulując. Nic dziwnego – w końcu są teraz prawdziwymi braćmi. Bóg zechciał zejść do nas jeszcze niżej i objawić nam swoją łaskę, w serca niewielu zasiał ziarenko, które wiele dobrego przyniesie.
Dziękuję Mu za to, wiesz?

Z uśmiechem,
Ania

PS I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. /Mt 4,19