Uganda: chłopcy z Karamoja

Chłopcy z Karamoja skradli moje serce. Niedobrze jest mieć ulubieńców, więc postarałam się, by się nimi nie stali. Jednak to nie zmienia faktu, że zajęli w moim sercu szczególne miejsce. Już na zawsze! Takie moje duchowe dzieci z Afryki.

Karamoja to rejon w północno-wschodniej części Ugandy. Warunki bytowe są szczególnie uciążliwe: upał, susza, ciężko zdobyć pożywienie. Chłopcy często powtarzają, że jedzą tylko jeden posiłek wieczorem (czasem w ogóle). Kultura i tradycja wyjątkowo obciążająca młodych (by zdobyć żonę, często trzeba oddać jej rodzicom kilkanaście/kilkadziesiąt krów). Mieszka się w domkach z gliny i trawy. Pewnego razu, gdy chłopcy przeglądali książki i atlasy zaczęli wołać: „Aunti, aunti! Karamoja! To tam mieszkamy! W takich „grass houses”, jak na tych obrazkach.”

Chłopcy do CALM dostali się dzięki Siostrom Misjonarką Miłości. Ich zgromadzenie w rejonie Karamoja prowadzi swoją placówkę misyjną, gdzie mają szkołę podstawową, lecz tylko pierwszą i drugą klasę. Dalsza edukacja jest możliwa tylko w Moroto bądź też poprzez wysłanie do innego miasta. Chłopcy otrzymali szansę edukacji w Don Bosco ze względu na warunki, w jakich żyją (ubóstwo) oraz bardzo dobre wyniki w nauce. Chłopców czasem odwiedzają siostry, które ich tu przyprowadziły. Siostra Maria Lena z Włoch przebywa obecnie na placówce niedaleko nas. Wraz z innymi misjonarkami zajmują się chorymi, upośledzonymi dziewczynami, dziećmi i paroma starszymi osobami.

Siostry na początku roku 2018 przyprowadziły do CALMu sześciu chłopców z Karamoja: Emmanuela, Samuela, Dominika, Tito, Marka i Mosesa. W poprzednim roku dzieci trzymały się bardzo siebie nawzajem. Po pierwsze, z tego względu, że pochodzą z plemienia, gdzie panują dość prymitywne warunki, dzieci są prostolinijni. Raczej to było powodem do żartów niektórych ich kolegów. Zanim się zaaklimatyzowali, potrzeba było czasu na integrację z innymi. Dalej, nie znali lokalnego języka luganda (w ich miejscu zamieszkania ludzie posługują się językiem Karamojong) i tylko trochę język angielski. Teraz już są bardziej obyci, podszkolili się w mowie i świetnie sobie radzą.

Lemukol Emmanuel ma 12 lat. Jego imię znaczy „Bóg z nami”. Dokładnie tak! Przebywając w jego obecności to tak, jakby być przy Bogu. Taki Boży chłopak. Mieszka z rodzicami w domku z gliny i trawy. Mówi, że woli to niż budynki. Ma trzy siostry i dwóch braci. Rodzice zajmują się hodowlą krów bądź też wychodzą do miasta (4h na piechotę) zdobyć pożywienie. Ma zdolności artystyczne, pięknie rysuje. Lubi matematykę.

Chciałby zostać nauczycielem nauk przyrodniczych lub może księdzem – zdaje się, że jest szansa, by się to ziściło! :) Bardzo pokorny, spokojny, pobożny (często służy do Mszy Św.). Gdy się modli, to z pełnym zaangażowaniem. Prawie zawsze pierwszy chodzi spać; inni biegają, harcują, a on… już w łóżku.

Nakoli Samuel chodzi do klasy III. Zawsze podejdzie i się przywita. Pokorny i uśmiechnięty. Zdolny uczeń, jeden z najlepszych w klasie. Jego ulubioną bajką jest biblijna historia o Samuelu. Przeczytał ją już niezliczone razy. I niejeden obrazek narysował z jego wizerunkiem.

Lokutain Dominik jest w wieku 12 lat. Ma dwie siostry i czterech braci. Sympatyczny, z szalonymi i zabawnymi pomysłami. Lubi ćwiczenia akrobatyczne i grać w piłkę, ale nie ma do tego talentu ;) Chce zostać muzykiem i grać w bandzie. Gdy zaczyna opowiadać, nie może skończyć.

Lochoro Mark ma 13 lat i chodzi do IV klasy. Nie przepada za opowiadaniem o sobie. Skryty, ciężko coś od niego wyciągnąć. Siądzie w kąt i będzie sobie na spokojnie malował, rysował, czytał…

Atiko Tito ma 14 lat. Czasem wspomina, że chciałby zostać księdzem. Zawadiaka z niego, więc zobaczymy, co z tych planów będzie. Bardzo uzdolniony artystycznie, bo i śpiewać chce i pięknie rysuje. Lubi też sport, głównie grę w piłkę nożną.

Lote Moses ma 12 lat. Był uczniem klasy I. Przebywał w CALM cały poprzedni rok. Od stycznia już go z nami nie ma. Jego wyniki w nauce nie były najlepsze, nie przeszedł do następnej klasy i z tego powodu został odesłany do szkoły w Moroto. Często powtarzał, że gdy przebywa w domu pije tylko mleko i czasem je mięso, dlatego też w CALM naprawdę bardzo dużo jadł. Uparty, jednak z dobrym sercem.

Pewnego razu cała ekipa zażyczyła sobie sesję fotograficzną! Profesjonalną, niby, że ja ją miałam zrobić. I poprosili o wywołanie zdjęć. Gdy je otrzymali, po prostu taka radość zagościła na ich twarzach, takie szczęście. Tylko dziękowali i dziękowali.

Innego razu sami chcieli sobie zrobić sesję zdjęciową. Poprosili o aparat, pożyczyłam i takie oto mam zdjęcia…

Chłopcy przyjeżdżają do CALMu i wyjeżdżają na przerwy wakacyjne z jednym plecakiem. To wszystko, co mają. Cały ich dobytek. Przed wyjazdem do domu na święta Bożego Narodzenia Emmanuel poprosił mnie o buty (nigdy wcześniej nie prosił o nic). Pytam:
– A co się stało z Twoimi?
– Moje są dobre, ale ja nie chcę dla siebie. Ja chcę buty dla mojego brata, bo nie ma.

I jak ich tu nie kochać!?