Peru: Rachunek Sumienia

Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny…”

Tak pisała nasza wspaniała poetka Wisława Szymborska. Każdy początek musi mieć gdzieś swój koniec. Każda droga musi zmierzać do jakiegoś celu. Chociaż czasem człowiek chciałby wrócić choć na chwilę i zatrzymać na dłużej tam, gdzie mu było dane przebywać, ale jest to już niemożliwe. Pozostają natomiast wspomnienia, które będą towarzyszyć przez całe życie.

Za kilka chwil opuszczę Peru – kraj, w którym jak nigdy wcześniej w życiu, przyszło mi doświadczyć ogromu radości, ale także i smutnych chwil. Pora więc zastanowić się i dokładnie przyglądnąć temu, jak wyglądał ten okres, pora zrobić rachunek sumienia z tego, co udało się osiągnąć i zrealizować, a także z tego, co nie wyszło i gdzie się zawiodło.

Ekstremalna Droga Krzyżowa, którą przeszliśmy w Wielkim Poście w grupie 21 osób. 30 km ulicami Limy nocą, by o poranku dotrzeć na wzgórze z krzyżem papieskim.

 

Mój czas na ziemi peruwiańskie minął bardzo szybko. Pracując z chłopcami, dla których dzieciństwo nie było najłatwiejsze i których bieda nie ominęła, mogłem uświadomić sobie dobrze, jak bardzo my, którzy mamy dostęp do bezpłatnej edukacji, dachu nad głową, ciepłą wodę i prąd powinniśmy być za to wdzięczni Bogu. Bo przecież nikt nie wybiera ani miejsca ani czasu, w którym przychodzi na ten świat i w którym się z nim pożegna.

Kraje Ameryki Południowej, w tym Peru, należą do grupy państw rozwijających się, gdzie trudno jest doszukać się klasy średniej. Jesteś albo biedny, albo bogaty. I przeskoczyć z jednej warstwy do drugiej, jest wyjątkowo trudno. To w jakim miejscu się urodziłeś, determinuje Twoją przyszłość. Tylko nielicznym udaje się pokonać biedę i wybić się. Na przykładzie systemu edukacji można to dobrze zauważyć. Peru to kraj, w którym  poziom edukacji oraz dostęp do niej jest bardzo zróżnicowany. Gdzieś daleko w dżungli dzieci kończąc szkołę średnią nigdy nie widziały komputera, natomiast w Limie i innych dużych miastach mają dostęp do wszystkiego, co oferuje współczesny świat. To tylko jeden z przykładów, jaki może nam dać trochę do myślenia. Miejsce, w którym dane było mi pracować pomaga chłopcom pokonać biedę raz na zawsze. Zdobyć wykształcenie, znaleźć pracę i rozpocząć dorosłe życie z dobrym startem.  Ale czy zawsze im się to uda?

Peruwiańska mentalność  różni się całkowicie od naszej – polskiej. Czasem złościłem się na chłopaków, że trzeba im powtarzać kilka razy tą samą rzecz, a oni i tak wiedzieli lepiej bądź zapominali o wykonaniu danego zadania. Nie można w chwilę naprawić tego, co nie zostało im przekazane od małego.Nie raz chciałoby się powiedzieć, że są niedouczeni bądź nierozumni, ale sposobu myślenia i nawyków człowieka nie da się zmienić od zaraz.  Lepiej iść inną drogą. Dostrzegłem to, że lepiej jest doradzić, pokazać plusy i minusy danej decyzji oraz konsekwencji jakie za nią będą szły. Gdy udawało się uświadomić młodzieńcom, co może się stać i jaką odpowiedzialność ponoszą za swoje czyny, nasza współpraca wyglądała dużo lepiej i przynosiła oczekiwane efekty.

Pokazanie chłopcom zalet zdobywania  wiedzy oraz wzbudzenie w nich chęci do nauki było nieraz nielada wyzwaniem. Niestety przez ogromne różnice w poziomie nauczania i trudne sytuacje, przez które musieli przejść w swoim życiu,  chłopcy posiadają ogromne braki wiedzy i często są zniechęceni, aby iść do przodu. Nie widzą sensu i celu w uczeniu się. I tutaj cierpliwość oraz systematyczna praca przy towarzyszeniu im w trakcie nauki jest bardzo ważna. Krok po kroku wspólnie z pozostałymi wychowawcami udaje  się zmieniać ich sposób myślenia i uświadamiać im, iż zdobyta obecnie wiedza zaprocentuje w przyszłości w postaci znalezienia dobrej pracy i życia na godnym poziomie.

Razem z Eliaquinem, który pochodzi z buszu w regionie Bajo Urubamba, Cuzco. Chłopcem bardzo radosnym i nieśmiałym, który dzięki ogromnym chęciom do zdobywania wiedzy, w przeszłości pomoże swojemu plemieniu w bronieniu jego praw i przywilejów.

Matematyka od małego była moim hobby i dzięki zdobytej wiedzy na studiach z wielką przyjemnością mogłem poświęcić sporo czasu, aby pomagać najbardziej potrzebującym chłopcom w uzupełnianiu braków wiedzy z tego przedmiotu. Chyba jest on nielubiany przez wszystkich tutaj, a conajmniej przez większą grupę peruwiańskiego społeczeństwa, toteż pole do popisu było spore. Nie zabrakło także nauki języka angielskiego, co sprawiało mi  wielką radość, a dla chłopaków było czasem, gdy mogli zdobywać cenną wiedzę. Zawsze im przypominałem, iż ten kto zna języki obce, poradzi sobie w życiu. Niektórzy dali się przekonać, inni jeszcze potrzebują trochę czasu, żeby do tego dojść.

Czas sportu oraz wspólnych wycieczek był momentem, aby trochę oderwać się od codziennej rutyny obowiązków. Udało nam się zmobilizować chłopców do gry w siatkówkę i po kilku miesiącach nasze mecze nie ograniczały się już tylko do zaserwowania piłki, ale wyglądały naprawdę przyzwoicie, z długimi wymianami oraz zbiciami piłek. Nie brakowało przy tym śmiechu i radości, a do lepszej gry mobilizowała stawka meczu: każdy uczestnik z przegranej drużyny musiał zrobić15, 20, 30, 40 a nawet 50 pompek. To wystarczało, aby rywalizacja  do końca była zaciekła. Gdy wyruszaliśmy na zwiedzanie zabytków i muzeów Limy badź plażę, czas mijął bardzo szybko. Chłopcy mogli aktywnie go spędzić  i poznawać bogactwa kulturowe swojego kraju.

Z tego wszystkiego co udało się zrealizować w mniejszym bądź większym stopniu, najważniejsze było bycie z nimi. Większość z chłopców jest z dala od swoich rodzin, komunikując się z nimi co jakiś czas telefonicznie bądź używając Internetu. Więc to my, wychowawcy i wolontariusze jesteśmy dla nich rodziną. I ja przez ten rok byłem częścią tej wielkiej rodziny. Miałem okazję przeprowadzić dziesiątki rozmów. Tych błahych pokroju: jak Ci poszło w szkole, jak się czujesz, idziemy grać w piłkę ? czy także tych bardziej poważnych, gdy rozmawiałem o plany na przyszłość, pierwszym zakochaniu czy uzależnieniach.  Myślę, że to bardzo ważne dla nich mieć możliwość porozmawiania z kimś, kto ich wysłucha, postara się doradzić, doda otuchy. Tak idzie się przez życie dużo łatwiej w tym świecie, gdzie moda na dobro już dawno przeminęła, a liczy się tylko pogoń za zyskiem, zaspokojenie swoich pragnień i szukanie egoistycznej przyjemnośći. W tym świecie, gdzie Pan Bóg jest traktowany jako dodatek bądź już dawno zapomniana przeszłość. A jednak zawsze jest nadzieja na lepsze, tylko trzeba zrobić ten pierwszy krok w nieznane i dać się poprowadzić Jezusowi przez swoje życie. Czy Ty już to zrobiłeś?