Peru: Pieczone jabłuszka, 12 winogron i płonące kukiełki
Czekając na Dzieciątko
W sklepach pojawiły się sztuczne choinki, ulicami przejeżdżał Święty Mikołaj, dostawa prądu w domach została ograniczona, aby zasilić oświetlenie świąteczne na placu. Pomimo, iż za oknem nie było śniegu, czy potrzebne jest tłumaczyć, jakie święta się zbliżały?
Na straganach sprzedawcy rozkładali pieczone jabłuszka, oblane błyszczącym, czerwonym lukrem. W powietrzu unosił się zapach gorącej czekolady, rozlewanej do dziecięcych kubeczków i stanowiącej nierozłączną parę z panetonem (słodkim ciastem z bakaliami). Najmłodsi cały rok czekają, aż w okresie świątecznym rozpocznie się sezon „chocolotad”, czyli imprez, na których rozdaje się czekoladę do picia i upominki. Zgodnie ze zwyczajem wiele instytucji organizuje taki słodki poczęstunek dla maluchów. Także kilku prywatnych dobroczyńców podzieliło się swoją miłością, przesyłając naszym podopiecznym paczki, prezenty, podarunki.
Wśród nocnej ciszy…
Aby wprowadzić atmosferę świąteczną także do oratorium, wykonywaliśmy gwiazdy, choinki, łańcuchy, śpiewaliśmy kolędy. Na naszych codziennych spotkaniach, czytaliśmy fragmenty Pisma Świętego wprowadzające nas w czas Narodzenia Chrystusa, tak aby nie tylko przygotować nasze otoczenie, ale przede wszystkim serca. Wraz z grupą młodzieży zorganizowaliśmy przedstawienie teatralne, by podczas pasterki w kościele przybliżyć scenę narodzin Dzieciątka. Nasza świątynia przybrała nowy wygląd, przystrajając się w migocące lampki, błyszczące łańcuchy i choinki. Wiernych wchodzących przez główne wejście witała święta rodzina, która zamieszkała w regionalnej szopce. Jej dach wykonany był z liści, a w tle roztaczał się pejzaż dżungli z rzeką. Napis nad szopką przypominał, co w te święta jest najważniejsze:
A słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami.
Po uroczystej mszy bożonarodzeniowej, przy tej stajence kolędowaliśmy aż w trzech językach, bowiem oprócz polskiego i hiszpańskiego, uwielbiliśmy małego Chrystusa w języku hindi. Zawdzięczamy to siostrom zakonnym pochodzącym z Indii, które pracują na misjach w pobliskiej wiosce.
Płonące Piłaty
31 grudnia wyszliśmy o północy na plac, aby pożegnać odchodzący rok i przywitać nowy. Na ulicach, oprócz bawiących się sylwestrowiczów, towarzyszyły nam kukiełki siedzące na krzesłach, bądź przywiązane do słupów, już oblane benzyną i czekające na swój wyrok.
Niemal każda rodzina wykonuje taką kukiełkę ze starych ubrań i wystawia ją przed swój dom. Lalka wygląda niemal jak realna osoba: ma buty, czapkę, ozdoby, czasem okulary. Nosi nazwę “Piłat” i symbolizuje całe zło minionego roku. Czasem jest to konkretna osoba, nielubiana postać medialna, burmistrz niedotrzymujący obietnic, czy znienawidzony sąsiad. Czasem natomiast kukiełka uosabia złe cechy ludzkie, które należy zniszczyć, odczarować, aby nie powtarzały się one w nadchodzącym roku. Równo o północy ulica zapłonęła blaskiem pochodni – manekinów. Pomimo, iż ulewny deszcz następnego ranka zmył zgliszcza Piłatów, na ulicy jeszcze przez kilka kolejnych dni słychać było życzenia
“Szczęśliwego Nowego Roku!”
W odcieniach słońca
Następna tradycja mająca zapewnić pomyślność, jest spożywanie 12 winogron. Zjadając kolejną słodką kuleczkę, należy pomyśleć dobre życzenie, a każde winogronko oznacza jeden miesiąc nowego roku. Aby przyniósł on wszystko co najlepsze, trzeba ubrać się w kolorze żółtym, który jest symbolem szczęścia. Już kilka dni przed Sylwestrem można było zaobserwować, jak witryny sklepowe zmieniają swoje barwy na słoneczne, wystawiając na sprzedaż kreacje, dodatki, a nawet bieliznę w żółtych odcieniach.