Palestyna: Tuż przed…

Na dwa miesiące po otrzymaniu krzyża misyjnego, dzień po skończeniu studiów zabieram się za pakowanie na mój długo wyczekiwany wyjazd misyjny do Domu Pokoju w Betlejem. Wszystko dzieje się bardzo szybko, mam zaledwie kilka dni na wyprowadzkę z Krakowa i spakowanie waliz.

Masa myśli przechodziła mi przez głowę przez ostatnie miesiące: wątpliwości, ale też pozytywne emocje związane z wyczekiwanym wyjazdem, o którym przecież tak marzyłem.

Dużo mam teraz pytań w głowie: co mnie tam czeka ? po co tam jadę ? czy aby na pewno nadaję się do pracy, którą będę tam wykonywać ?

Dużo pytań dostawałem też od moich najbliższych, czy kolegów w pracy: nie boisz się ? czy tam jest bezpiecznie ?

I tak zwracam się na modlitwie do Pana Boga z tymi pytaniami.

I wiecie co, otrzymuję w odpowiedzi…

POKÓJ

  • Czy się boję ?
  • Nie boję się, przecież to Pan Bóg mnie na ten wyjazd powołał i dał mi krzyż misyjny, nie pozwoli żeby coś złego mi się przydarzyło. Poza tym, jestem facetem – niczego się nie boję ;)
  • Co mnie tam czeka ?
  • A niech czeka co chce, Pan Bóg jest ze mną !
  • Po co tam jadę ?
  • Żeby pracować, bez narzekania, z życzliwością, dobrym sercem, dzieląc się umiejętnościami, które dostałem z Góry.
  • Czy nadaję się do pracy, która czeka na mnie w Domu Pokoju ?
  • Bóg dał mi dwie sprawne ręce, nogi i jasny umysł to wszystko co posiadam. Jestem gotowy !

To ja wracam do pakowania :) A po głowie chodzi mi piosenka zespołu Maleo Reggae Rockers „Dzikie serce”.

Wszystko co mam to ręce, za które ręczę !

I wszystko co mam to serce, nie mam nic więcej !