Palestyna: Nasza codzienność

Jak w domu

Zaledwie kilka godzin po przylocie wystarczyło, by Dom Pokoju stał się dla nas domem. Po minionym tygodniu możemy powiedzieć, że czujemy się tu bezpieczne, mamy tu swoje obowiązki i zadania. Przede wszystkim jednak Home of Peace stał się dla nas miejscem spotkania z drugim człowiekiem. Obecnie dom prowadzą dwie siostry: Szczepana i Donata. Poza nimi pracuje tu spora liczba wolontariuszy, którzy zajmują się remontem budynków i sal. Początkowe obawy czy rzeczywiście będziemy miały co robić szybko poszły w niepamięć. Zaraz po przyjeździe zabrałyśmy się za sprzątanie, przygotowywanie i uporządkowywanie placówki na powrót dzieciaków z rodzinnych domów po wakacjach. Pracy było co nie miara. Dwa bardzo intensywne dni, by pokoje, sale lekcyjne i sale do zabaw były gotowe na powrót podopiecznych.

Praca z dziećmi

Na co dzień zajmujemy się dziećmi – pomagamy im wstać rano, pobudka o 6.00 i przygotować się do szkoły. Wspólna modlitwa w kaplicy, śniadanie i już o 6.45 podjeżdża samochód, który zabiera je do szkół. Większość z nich jest samodzielna, więc nasze poranne zaangażowanie polega na dopilnowaniu, by zrobiły wszystko na czas oraz zabrały ze sobą niezbędne przybory i drugie śniadanie. Czas pomiędzy porankiem, a ich powrotem to czas na Mszę Świętą, śniadanie z siostrami i wolontariuszami, sprzątanie domu, naukę alfabetu i cyfr w języku arabskim, by móc ćwiczyć je z najmłodszymi oraz zbieranie pomysłów na zorganizowanie wolnego czasu podopiecznym. Popołudniu dzieciaki wracają i zaczyna się: obiad, odrabianie lekcji, zajęcia w podgrupach. Uczymy je głównie języka angielskiego i matematyki, mniejszym pomagamy w ćwiczeniu pisowni. Staramy się, by ich nauka nie była odtwórcza, a zachęcała do myślenia. Nie zawsze jest to proste. Ćwiczenie angielskiego sprowadza się często do wojen o to, żeby dzieci nie tylko przeczytały, ale też wytłumaczyły, co zrozumiały. Na takie prośby częstą reakcją jest: „No. I finish. I’ll die” [Nie, Kończę. Umieram]. Wieczorem organizujemy gimnastykę, gry i zajęcia taneczne. Najpierw prowadzę rozgrzewkę, a później Kasia uczy dziewczyny podstawowych kroków tanecznych: salsy, cha-chy i piruetów. Dziewczyny są tym bardzo zainteresowane, kontrola ruchu ciała, utrzymanie równowagi i rytmu jest dla nich czymś nowym, ale nawet po kolacji przychodzą i mówią, że chcą jeszcze poćwiczyć. Po skończonym meczu piłki nożnej i zabawie na placu zabaw dołączają do nas chłopcy i najmłodsi. Tańczymy, prowadzimy zabawy, wcielamy się w rolę karuzeli lub samolotu. Każdy dzień jest dla nas intensywny i odkrywczy, codziennie na jego zakończenie gromadzimy się z dziećmi w kaplicy na wspólnej modlitwie.