Opowieści spod Bafy

Z radością możemy powiedzieć, że budowa bafy w oratorium dobiegła końca. Sam jej przebieg miał wiele upadków i wzlotów. Była to również kolejna ogromna lekcja cierpliwości, spokoju i pokory dla nas. Koszt materiału, robocizny i sprzętu zamknął się w 16 mln Le, co w przeliczeniu na złotówki daje ok. 11,2 tyś. zł. Niby zwykła wiata, jakich tu pełno, więc co spowodowało tak duży wydatek? No cóż, trudno się dziwić skoro worek cementu kosztuje tu cztery razy więcej niż w Polsce.

Co mnie najbardziej zaskoczyło? Zamawiając piasek płaci się za jednostkę, jaką jest transport, i nigdy nie wiadomo jak duży samochód przyjedzie oraz jaką objętość materiału przywiezie. Jeżeli chodzi o zamówienie kamienia to należy uzbroić się w cierpliwość – przyniesienie 150 headpanów1 na głowie zajmuje trochę czasu. Wielokrotnie proszony byłem przez pracowników o kupienie tabletek przeciwbólowych i oboje zauważyliśmy, że łykanie tego typu oraz wszelkiego rodzaju innych medykamentów jest tu dużym problemem. Ta profilaktyka powszechnie uznawana jest za zdrową. Nawet bardzo silne substancje, takie jak tramadol2, nie dość, że nie wymagają recepty, to są dodatkowo tańsze od witaminy C. Negocjacje wysokości wynagrodzenia również mogą wybiegać poza naszą wyobraźnię. Rozbieżność pomiędzy moją propozycją (900tyś Le), a propozycją pracowników (8mln Le) wydawała się nie do przeskoczenia, jednak jak się okazało zawsze można się dogadać. Patrzyłem na to jak na kolejne testowanie, na jak dużo mogą sobie pozwolić z nami miejscowi. Stanęło na 1,5 mln Le.

W miarę nawarstwiających się nieporozumien, jakimi były czas pracy, wynagrodzenie czy spożywanie „palm wine” i wszelkiego rodzaju inne odstępstwa od umowy przyszedł czas na powiedzenie głośnego zdecydowanego „NIE”. Na kolejnych kilka dni prace przy bafie zostaly wstrzymane, rozpoczął się czas poszukiwania nowych pracownikow. I wtedy zjawił się on Dominic Sesay, chłopak o twarzy wiecznie roześmianego dziecka. Choć lepszym opisem charakteryzującym jego usposobienie byłoby: chłopak bez problemów – najczęściej wypowiadane słowa podczas naszej współpracy to: „Ooooooo, polish boy, no problem”. Dominic okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że byłem spokojny o postęp prac podczas mojej nieobecności w parafii, to jeszcze był on ogromnym wsparciem przy wszelkiego rodzaju zakupie materiału (a w szczególności, gdy w całej stolicy ciężko było znaleźć cement – to kolejne zaskoczenie dla mnie).

sierraleone_piedel_2011-06-02_1

W miarę jak bafa rosła, znajomość z Sesayem również się rozwijała, a wraz z nią dialog między nami. Tak narodziły się popołudniowe opowieści, które pozwoliły mi choć w małym stopniu zrozumieć tutejszych ludzi, kulturę i zwyczaje.

Lukas, widzisz tego najmniejszego chłopca na boisku, tego w bialej podkoszulce? Jest najlepszy. Kiedyś jego ojciec był zawodowym piłkarzem i grał naprawdę dobrze. Jednak, gdy podczas wojny uciekal przed rebeliantami, został postrzelony. To było waśnie tu, w Dwarzarku. Wtedy był tu jeszcze busz – zero domów. Dziś już nie może grać. Wielu jest takich ludzi, którym wojna zabrała prawie wszystko.

Dominic, pamietasz czasy wojny? Możesz o niej mówić?

Tak, pamiętam. Pytaj. No problem…

Jak to sie zaczęło? Co było powodem?

Powodem? Powodów było wiele, ale głównie chodziło o zachłanność, samolubstwo i… polityczne ambicje. Był sobie pewien fotograf, Foday Sanko, który nie był zbyt zadowolony z polityki naszego kraju i rządów Prezydenta Josepha Saidu Momoh. Twierdził też, że nikt nie powinien trwonić jego dobra, jakim sa diamenty. A że miał duże znajomości i umiał je wykorzystać, wiec rozpoczął swoją prywatną wojnę. W 1991 roku, 23 marca, „armia” o nazwie RUF (Revolutionary United Front), złożona z żołnierzy liberyiskich, Burkina Faso i Wybrzeża Kości Słoniowej wkroczyła do miejscowości Bumaru.

Myślałem, że była to wojna domowa…

Bo była to wojna domowa. Sanko podpisał umowę z Charlsem Tilo, prezydentem Liberii, w której, w zamian za diamenty i inne surowce wynajmował wojsko i kupował broń. Tak więc armia ta złożona była z prawdziwych dobrze przeszkolonych żołnierzy (ULAMO). Walczyli oni jedynie z tymi, którzy stanęli im na drodze, zwykłych mieszkańców pozostawiając przy życiu. Jednak wraz z wygaśnięciem umowy wszystko się zmieniło. Wielu żołnierzy RUF zginęło, część wróciła do swoich domów, cześć została w Sierra Leone. Sanko, chcąc kontynuować swoje dzieło, zawarł drugą umowę, która dotyczyła jedynie sprowadzania broni. Rozpoczął również rekrutację wśród Sierraleończykow, budując swoją armię. Jednak byli to prości ludzie, którzy nie potrafili posługiwać się bronią.

sierraleone_piedel_2011-06-02_2

Jak ich werbował  i czemu w ogóle godzili się oni walczyć ze swoimi braćmi?

Tego nikt nie wie, zadajemy sobie wiele pytań po wojnie a to jest jedno z miliona, na które nie znamy odpowiedzi…Brak umiejętności odróżniał ich od wojska, z tego powodu właśnie nazywaliśmy ich rebeliantami (śmiech). Dlatego też druga część umowy, jaka została zawarta, mówiła również o 3-miesięcznym szkoleniu w Liberii, po którym nowi żołnierze jeździli od wioski do wioski i „rekrutowali” siłą wszystkich ludzi: starych i młodych, kobiety i dzieci. Mogłeś stać się częścią armii lub pracować dla niej- inną drogą była śmierć. Spójrz, nawet Fatmata3 (młoda dziewczyna, która pracuje w szkole) przeżyła razem z rebeliantami 2 czy 3 lata.

Ta dziewczyna (wskazałem palcem) była porwana?

Tak, wraz z wieloma innymi kobietami była przetrzymywana przez rebeliantów w buszu. Tam prały, gotowały, musiały zaspokajać potrzeby żołnierzy (również seksualne). Dziś Fatmata ma męża i dwójkę dzieci, żyje jak każdy inny.

Jak udało się jej uciec?

Prawdopodobnie znudziła się rebeliantom lub znaleźli oni na jej miejsce inną dziewczynę. W ten sposób wiele z nich wracało do domów po jakimś czasie.

Powiedziałeś, że rekrutowali dzieci…

Tak, nawet dzieci. Ludzie się bali, nie można było się sprzeciwić, bo albo byłeś po ich stronie, albo po stronie rządu. Lukas, to naprawdę się działo, oni zabijali zwykłych ludzi, swoich braci. Często odcinali ręce pytając: „Długi, czy krótki rękaw?”(Dominic wskazał nadgarstek i łokieć). Dzieci zabierane były matkom i szkolone na zabójców. Narkotyki, alkohol. Mieszano im w głowach i dawano do ręki karabin.

A ciebie rebelianci próbowali wcielić do swojej armii?

Raz kazali mi coś przenieść. Coś bardzo ciężkiego, nawet nie śmiałem pytać co było w środku. Niosłem to chyba z 10 mil. Później kazali mi zostać w obozie, chcieli abym się przyłączył. Mówiłem, że nie potrafię posługiwać się bronią, ale nie był to dla nich problem. Na szczęście nie dali mi narkotyków. Po dwóch dniach, gdy nadarzyła się okazja, uciekłem.

sierraleone_piedel_2011-06-02_3

Wróciłeś do domu. A co z pozostałymi?

Ci, którym udało się przeżyć też wrócili. W Sierra Leone po wojnie rząd rozpoczął program, który ułatwił ten powrót dzieciom żołnierzom i rebeliantom. Społeczeństwo też pozwoliło im wrócić, wybaczyło, ale nie zapomniało. Zwyczajem stały się publiczne spowiedzi, które polegały na wyrzeczeniu się przez takiego rebelianta swojej przeszłości i przysiędze, że nigdy więcej nie weźmie on broni do ręki. W ramach tego programu uczono ich zawodu: spawacza, murarza czy cieśli. Pracowałem z kilkoma takimi chłopakami, mam też kolegę, który był rebeliantem. Podczas wojny został postrzelony w głowę. Żyje. Mieszka niedaleko, jak wielu innych. Zdają się funkcjonować normalnie, ale czasem potrafią chwycić za nóż, tak bez powodu. Zresztą, tu u nas we Freetown dużo nie trzeba do konfliktu. Najlepszych kolegów może podzielić mecz Barcelony z Realem, bo jeden lubi Messiego, a drugi Ronaldo. A najśmieszniejsze jest to, że Messi nawet nie ma pojęcia o istnieniu takiego fana, który w obronie jego dobrego  imienia może chwycić za kamień, a nawet nóż (śmiech).

Dominic, to niesamowite, że tak ogromne przebaczenie jest w ludziach po tym wszystkim, wielu mogłoby się go uczyć od was…

Seriously…to był ciężki czas, te 10 lat trwało jak milion lat – nie było zabawnie.

Opowieści Dominica gromadzone były na przestrzeni dwóch tygodni. Przytoczone tutaj wypowiedzi zostały przetłumaczone i zredagowane przez nas (mniej lub bardziej trafnie). Budowa bafy została zakończona i liczymy na to, że za kilka lat będzie ona świadkiem wielu innych historii…

headpan1 – metalowa miska, a zarazem jednostka miary (ok. 10l do 15l) powszechnie używana w Sierra Leone. Kilkunastoletni chłopcy  przenoszą w workach na głowie objętość dwóch takich headpanów naraz.

tramadol2 – wielofunkcyjny organiczny związek chemiczny stosowany jako lek przeciwbólowy w silnych i średnio silnych bólach ostrych i przewlekłych. Po tramadolu może się rozwinąć uzależnienie i mogą wystąpić objawy związane z reakcją odstawienia(źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Tramadol)

Fatmata3 – jest zmyślonym imieniem, nie chcemy ujawniać prawdziwego.