ZOObserwatorium

Piatkowy poranek. Z naszego pietra z balkonu widac juz dzieci w kolorowych podkoszulkach, zmierzajacych na boisko. Kazda koszulka w kolorze druzyny. Dzieci kolejno sa wyczytywane z nazwiska i przydzielone do swojego busa. Jedziemy do… ZOO

25 usmiechnietych twarzy otacza mnie w starej toyocie. Poruszamy sie po asfaltowej drodze przy dzwiekach hymnu Holiday Camp ‘Rejoice in the Lord’, ktory spiewamy w radosnym uniesieniu. W czasie postojow slychac na przemian okrzyki i znane juz nam piesni w jezyku Yoruba dochodzace z innych busow z naszymi druzynami.

Dojezdzamy. To tylko zludzenie, ze tutaj widok zyrafy, malpy czy slonia to codziennosc. Moze w niektorych czesciach Afryki, w dzungli, w buszu – tak, ale nie w Ibadanie. Na widok malej (a mimo tego juz znacznie przerastajacej nas wzrostem) zyrafy o imieniu Ajoke, dzieci otwieraja usta w zdziwieniu. Spacerujemy po piaszczystej drodze, mijajac kladki, pozwalajace przejsc nad glebokimi wyrwami i pracownikow, ktorzy cementuja sciane dopiero powstajacego  pomieszczenia.
Po pierwszym spotkaniu z kaczkami, strusiami i zyrafa przychodzi pora na szympanse i goryle, ktore jednak okazuja sie niezbyt goscinne i obrzucaja dzieci skorkami owocow i (niestety) nie tylko…
Dzieci w biegu opuszczaja ‘sympatycznych’ gospodarzy baraku, aby na dluzsza chwile zatrzymac sie przy ich bliskich krewnych. To male ‘niewinne’ malpki, ktore swoim urokiem zawladnely nie tylko sercami dzieci, ale rowniez i moim.

Kolejny barak dostarcza nam nowe zaskakujace wrazenia. W pelnym skupieniu przekraczamy prog i naszym oczom ukazuje sie kilkanascie akwariow z wezami, jaszczurkami, a nawet malymi krokodylami. Do niektorych oszklonych malych pomieszczen sa wpuszczane zolte kaczuszki (z pewnoscia rozczulilyby niejednego z Was), ktore niestety okazuja sie potem…. posilkiem. Jedno z kurczat na oczach maluchow staje sie obiadem dla weza, na co niektore dzieci reaguja bardzo emocjonalnie, a niektore nad wyraz spokojnie. Jak to skomentowal jeden z animatorow, ktory najmniej rozzalil sie tym widokiem – ‘sorry, bye bye…’.

Ku naszemu zdzwieniu w ZOO zobaczylismy rowniez… swinie gesi i konie. Coz, dla Polakow to moze widok normalny, ale dla afrykanskich dzieci to juz egzotyka bardzo zaawansowana. Dosc niespotykany byl rowniez widok kilku gatunkow hien i opczywiscie ‘Krola Lwa’, ktory przywital nas – jak na krola dzungli przystalo – poteznym rykiem, po czym schowal sie do budki.

Cale ZOO przeszlismy w 30 min., jednak dzieci czesto wracaly w miejsce spotkan z egzotycznymi zwierzetami.
W powrocie, niektore zmeczone maluchy zasypiaja nam w ramionach.

I tak oto mija dzien kolejny…

Kamila

 

P.S. od Ani: Zapanowac nad rozbiegana gromadka w ZOO nie jest latwo. Nam z pomoca przyszly skaczace w klatce malpki, ktore – nie wiadomo dlaczego – budzily postrach obozowiczow. Z kolei najwieksza popularnoscia cieszyla sie mloda zyrafa, ktora razem z innymi zwierzetami zawitala w ZOO Uniwersytetu na poczatku 2011 r po jego renowacji po powodzi.

P.S. od Asi: W miniony weekend odwiedzilismy jedna z wiosek, mieszczacych sie w naszym miescie – Ibadanie. Pojechalismy tam, by wspolnie z mieszkancami pomodlic sie w tym szczegolnym – niedzielnym dniu. Przez mnogosc i odleglosc tych miesjc Msze Sw. sprawowane sa tam bardzo rzadko. Jednak nikt w tym czasie nie zapomina o tym, by w kaplicy wspolnie odczytac czytania, pomodlic sie i spiewaem wychwalac Boga.

P.S. od Agnieszki: ‘Uczynil wszystko piekne w swoim czasie’ Koh 3,11. A dzis czas na egzamin z matematyki, do ktorego przygotowywaly nas ostatnie trzy tygodnieHoliday camp. Trzymajcie kciuki!