Nigeria: Jedyny taki dzień w życiu
Gdzie można byłoby lepiej obchodzić 200-setne urodziny księdza Bosko jak nie w Nigerii, wśród młodzieży czy wśród porzuconych i niepełnosprawnych dzieci? Ale zacznijmy od początku.
Jest połowa sierpnia, razem z animatorami wybraliśmy się do Akure na SYM, czyli Salesians Youth Movement (spotkanie Salezjańskiego Ruchu Młodzieżowego). Co prawda podróż nam sie przedłużyła z powodu kapcia i zatrzymania przez policję, ale to przemilczę :). To spotkanie dla salezjańskiej młodzieży z całej Nigerii rozpoczęliśmy od Mszy świętej.
Następny dzień był przepełniony pracą w grupach oraz konferencjami. Co ciekawe, młodzież nigeryjska zrobiła salezjanom rachunek sumienia. To było dla mnie dość ciekawe, ale też owocne. Przynajmniej wiem, jakich salezjanów chce mieć młodzież. Wieczorem odbył się tzw. Cultural Night (Wieczór Kulturowy) z prezentacją tradycyjnych tańców nigeryjskich, strojów i historii z różnych części kraju.
Trzeba się było nieźle wyspać, bo kolejny dzień był dla wytrwałych fizycznie, czyli dla tych, którzy mieli siły by iść w pochodzie radości będącym jednocześnie także propagandą wartości salezjańskich a potem jeszcze wziąć udział w Olimpiadzie. To jednak nie był koniec wrażeń gdyż czekała wszystkich wspaniala wieczorna impreza. Szkoda tylko że nie było wody w kranie, żeby się umyć (był za to dezodorant, użyty w dużych ilościach).
Ostatni dzień pobytu w Akure to uroczysta Msza Święta z Wniebowzięcia NMP, przepełniona akcentami salezjańskimi z powodu dwustulecia księdza Bosko. Msza trwała tylko 4 godziny. Dość krótko. Tak, nie pomyliłem się, to była krótka msza, uwierzcie mi, że może trwać dłużej. Niech więc nikt w Polsce nie narzeka, że Msza trwała za długo, bo godzinę.
Po Eucharystii dość szybko wróciliśmy do Ibadanu. Wyobraźcie sobie 160 km/h po dziurawych drogach z kierowcami, którzy potrafią jeździć pod prąd. Gdyby ktoś mnie zapytał, co było najbardziej niebezpieczne w Nigerii, odpowiedziałbym, że drogi, a nie żadne Boko Haram, malaria czy wirus ebola. Tyle z Akure.
Tu mogłyby zabrzmieć fanfary gdyż wreszcie nadszedł ten dzień 16 sierpień 2015 rok. 200 lat po urodzinach księdza Bosko. Nie było lepszego miejsca do świętowania jak wśród dzieci z Remand Home –sierocińca, który już wcześniej odwiedzaliśmy. Tym razem zobaczyliśmy więcej niż ostatnio. W pewnym momencie nawet mi się chciało płakać, całe szczęście do tego nie doszlo, bo w moim wykonaniu byłby to powód do wstydu. Dlaczego o tym piszę? Bo kiedy widzi się małe dzieci, niektóre to jeszcze niemowlęta, które leżą na materacach przesiąkniętych moczem i poza leżeniem nic innego nie robią, bo w większości są niepełnosprawne a ty zdajesz sobie sprawę, że nie możesz wiele dla nich zrobić poza krzyżykiem na czole, to wtedy masz prawo płakać. Mimo to byliśmy tam, aby zorganizować zabawy, wnieść trochę ciepła i miłości, której szczególnie im brakuje. Co mam nadzieję, że nam sie udało.
Pod wieczór dnia pełnego wrażeń świętowaliśmy urodziny księdza Bosko ze wspólnotą salezjańską. Nie zabrakło tortu, zabaw i śpiewów. W tym śpiewaliśmy też po polsku… „Religia, miłość, rozum – te trzy. Każdy z nas chce być świętym czy ty…?”
Tematem przewodnim ostatnich dni były słowa księdza Bosko skierowane do chłopców:
Dla was żyję (For you I live).
Obyśmy i my mieli, dla Kogo żyć i umierać.
Piotr Leśnikowski
Nigeria, Ibadan