My heart will go on…

Dokładnie rok i jeden dzień temu. Co? Wylądowałam w Polsce, po dokładnie 12 miesiącach spędzonych w Boliwii.

Teraz na podłodze leży sterta kolorowych papierów, skrzętnie posklejanych za pomocą naklejek z księżniczkami kopert, poozdabianych kwiatkami i serduszkami. A w środku czytam fragmenty:

„Señorita Kasia, ma się señorita dobrze czy źle? Jeśli dobrze, znaczy, że poszło jej dobrze. Jeśli źle, znaczy, że poszło jej źle. (…) Żegnam, señorita Kasia?” Mario
No tak, jasna sprawa. A ten pytajnik przy „żegnam” co oznacza?

„Co słychać? Tu Mario y mam się źle (…). Kathy ma się źle, Carla ma się źle, Jael ma się źle (…) dlatego, że bardzo za señoritami tęsknimy” Mario
Drugi list tego samego autora. A już się załamywałam, że ze wszystkimi jest źle…

„Gdzie señorita zostawiła naklejki z „Diamentowym zamkiem?” Jhovana
Żebym to ja pamiętała…

„(…) i na koniec chcę jeszcze powiedzieć, że nie chce mi się robić zadań domowych.” Sandra
To akurat ściema, Sandra zawsze lubiła prowokować :)

„Bardzo señoritę kocham” Carla
Ja Was wszystkich też!

I jeszcze jedno czytam, patrzę na podpis: Jheannet – nauczyła się pisać!

„Niech señorita posłucha muzyki z Titanica i przypomni sobie o mnie” Arminda

Włączam więc muzykę z Titanica i… my heart is going on…

mierzej

PS. Ja teraz będę produkować prawie 50 listów. I też ozdobię je serduszkami. I każdy ucałuję.