Keep CALM! Enter, rejoice and… sing!
Poznajcie wujka Josepha Wanderę. To on odpowiada w ośrodku za oprawę muzyczną niedzielnych Mszy świętych, a także prowadzi naszą orkiestrę!
Uncle Joe ma 36 lat i od samego początku działał w CALM, jeszcze za czasów, gdy dyrektorem placówki był polski misjonarz ks. Ryszard Jóźwiak SDB. Joe razem z żoną mają dwójkę małych dzieci w wieku 4 i 8 lat, które chodzą do szkoły i przedszkola. Sam uczył się gry na wielu instrumentach i teraz przekazuje nabytą wiedzę swoim podopiecznym. Ukończył też historię na uniwersytecie i obecnie jest nauczycielem historii, jak i naszym źródłem informacji nt. ugandyjskiej ziemi i jej kultury.
Pomimo tego, że wujek Wandera jest tutaj tylko dwa razy w tygodniu, to jest dla chłopaków kimś, kto wnosi mnóstwo radości do ośrodka. Dzięki spotkaniom z nim chłopcy mogą oderwać się od codziennych obowiązków i zająć się muzyką, która – nie bójmy się tego powiedzieć – leczy dusze :)
Próby chóru odbywają się w sobotnie wieczory. Czasem trwają one nawet 1,5 do 2 godzin, czasem też chłopcy są już tak zmęczeni, że nie mają siły i ochoty śpiewać, ale uncle potrafi sobie poradzić i z tym. Częściej jest jednak tak, że jest to czas wypełniony radością. Uncle zawsze ich pobudza do uczestnictwa w próbie poprzez krótkie historie, solówki czy dowcipy :)
Kolejnym spotkaniem z Wanderą jest próba orkiestry. Chłopcy wyciągają z piwnicy pod kościołem wszystkie dostępne instrumenty. Nie ma ich niestety na tyle, aby wystarczyło dla wszystkich chętnych. Ci natomiast, którym uda się jakieś zawładnąć na czas lekcji, uczą się pod okiem wujka gry na nich.
Uncle Joe Wandera miał tą okazję kilka lat temu, aby odwiedzić z chłopakami przebywającymi w ośrodku Polskę, razem z księdzem Ryśkiem. Chłopcy mieli swój program, zjeździli trochę naszego kraju, dając występy akrobatyczne i w ten sposób zachęcając ludzi do wsparcia placówki. Oprócz tego mieli też warsztaty taneczne z wolontariuszami w Białymstoku. Na zakończenie wyjazdu powstała piosenka, którą nagrali w studiu w Polsce.
Autorem słów i kompozycji jest wujek Wandera. Piosenka powstała podczas jednej nocy w kilka godzin. O czym mówi? Mówi o początkach CALMu, o życiu chłopaków na ulicy, rzadko usłanym różami, o tym, że pojawił się ktoś, kto podał im dłoń i zabrał ich stamtąd, podniósł do życia. Mówi o doświadczeniu cudu, bo tym właśnie CALM stał się dla nich – miejscem gdzie dany im został pokój i szansa by zacząć od nowa.
Kiedy po jednym ze spotkań rozmawiałam z naszym wujkiem o jego pracy, podzielił się ze mną tymi słowami:
– Wiesz co Sylwia, ja robię to co kocham – łączę muzykę z opieką nad chłopcami – i dopóki mi na to pozwalają, będę robił to dalej i jasne – chłopcy czasem nie chcą ćwiczyć – ale wystarczy chwila radości i zadowolenia na ich twarzach i mnie to wystarcza.
Jak dla mnie BOMBA :) Takich ludzi nam tutaj potrzeba, więc… keep CALM, jego serce jest tak ogromne, że znajdzie się w nim miejsce dla każdego. :)