INtroDUCCION

„Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie” czy „Pozwólcie Mi przyjść do dzieci”? Z cyklu: pierwsze zejście Jezusa z krzyża.

Pojawiające się gdzieś tam w zakamarkach kory mózgowej obrazy i myśli na temat wprowadzenia modlitw TAIZE już od dłuższego czasu. Nadszedł czas transformacji systemu myśli  w system czynów.

Dzieci na kocach z przetłumaczonymi na castellano kanonami w rękach. Tkaniny rozpostarte pod gwieździstym, południowoamerykańskim niebem, tuż koło boiska jednego z boliwijskich domów dziecka przygniecione ciężarem własnoręcznie przez dzieci wykonanych świeczników ze słoików po marmoladzie jakby-truskawkowej (dygresja: Co znajduje się w składzie boliwijskiego jogurtu brzoskwiniowego? Z pewnością cukier i różne inne substancje, z wyjątkiem jogurtu i brzoskwiń).

Wśród świec zapożyczony od sióstr krzyż. „Tylko uważajcie na krzyż, żeby dzieci przypadkiem nie połamały. Jest dla nas bardzo ważny, strzeżcie go. Nie zostawiajcie z nim dzieci samych.” „Ależ oczywiście siostro!”

Dialog z siostrą niczym mgła przenika przed oczami  jednocześnie z obrazem zmierzającego ku ziemi Jezusa, który ze stojącego naprzeciw nas krzyża  kończy swój tragiczny lot twarzą na ziemi. Tak, jeden z naszych dzieciaków pociągnął za tkaninę. Wizerunek Zbawiciela z twarzą na betonie. Jeśli upadek rzeźby nasączony jest takim tragizmem, o ileż bardziej strasznie i rozpaczliwie wyglądało to w rzeczywistości…

I w tym momencie Cristian chwyta Chrystusa i tuli w ramionach swych mocno. Mimo sugestii nie chce go puścić. A i Jezus z krzyża odpadły, zdaje się tulić Cristiana swymi rozpostartymi na oścież ramionami. I trwają tak, Cristian i Jezus, w uścisku „na misia”, jak to powszechnie się tu określa. Widok opieki dziecka nad wizerunkiem skrwawionego, a na dodatek nieco potłuczonego Chrystusa, może chwycić  za serce …i chwyta.

Po modlitwach jednak Jezusa trzeba „naprawić”, całe szczęście nikogo nie trzeba przybijać, jedynie przyklejamy do krzyża („co Kropelka sklei…”), choć serce się  kraja. Jego dodatkowe rany to ułamany palec lewej nogi i obita korona cierniowa. Szybko wyciągam akryle, mimo sprzeciwu Any i Rebeki (To inny odcień!!!Inny rodzaj farby!!!) Ach ta niemiecka precyzja. Za grosz wiary , że Polak potrafi! A dla mistrzyni dezorganizacji i zamieszania zmieszanie kilku odcieni, by wyszedł ten właściwy, nie jest niczym trudnym, doprawdy. Przejęte niewłaściwym doborem farb dziewczyny opuszczają pokój nie mogąc wytrzymać napięcia, że może się nie udać. Dodatkowe rany zostały przykryte warstwą akryli. Teraz jeszcze tylko rozmowa z siostrami.

„Siostro, Jezus miał mały wypadek…” siostry przyjęły wiadomość z wyrozumiałością wielką, właściwie ciężko było dostrzec jakiekolwiek ślady Jezusowej stłuczki.

Boliwijskie letnie wakacje pewnej polskiej mroźnej zimy…

Nadszedł czas na który wszyscy czekaliśmy. Czas na więcej, mocniej, pewniej!!!:

więcej spania, więcej tańczenia, więcej śpiewów, więcej wypraw, więcej radości, więcej malowania, więcej słońca, więcej tworzenia, więcej uwielbiania, więcej zachwytu, więcej trudu, więcej burzy, więcej nauki hiszpańskiego. Tylko dzieci mniej, bo wiele wyjechało na wakacje, a niektóre na zawsze opuściły nasz dom…

Intensywna praca w grupach, a losowanie grup powierzone Duchowi. Niech się dzieje wola nieba, bo co nas nie zabije to nas wzmocni. Wymarzone trzy grupy nie przypadają mi w udziale, za to mogę pracować z osobami, na których wybranie do grupy bez Jego pomocy w życiu bym nie wpadła:

  1. Bóg, bo ta grupa to jego sprawka;))
  2. obrażona po ostatniej, poważnej rozmowie Marcelina,
  3. Viktor, który nie wiedzieć z jakiego powodu krzywi usta wypowiadając długie, cierpiętnicze eeeeeeeee,  i czasem dodaje”nie przy moim stole”
  4. Nicol, która nie przemawiała do mnie od 3 miesięcy nie chcąc wyjaśnić powodów swego milczenia
  5. Luis, który bardzo lubi wyzywać, z tego co zdążyłam doświadczyć.
  6. Oliwia, która jest wspaniała i nie ma pretensji o nic, ale wiesza się po człowieku niemiłosiernie zrównując jego poziom z ziemią i czasem gryzie
  7. Nieodgadniona, tajemnicza Ester
  8. Ruth, moje oparcie i słońce kiedy dookoła chmury, szczera do bólu, po szpik kości wręcz
  9. Eva, z reguły milcząca; sprawiająca wrażenie niezadowolonej, ale w arkuszach ewaluacyjnych stawiająca najwyższe noty (anonimowe, nie pytaj skąd wiem, że to ona wypełniała- jest to wielka tajemnica, również dla mnie)

Najwspanialsza grupa, bo jest w niej dużo do zdziałania. I działa się wspaniale, a dzieciaki  wykazują zainteresowanie i kreatywność w wylepianiu symboli ważnych dla nich rzeczy w masie solnej, projektowaniu krzeseł poddanych personifikacji i wcielaniu się w ich rzekome emocje związane z różnorodnymi sytuacjami, tworzeniu nowych gier, śmianiu się podczas  zabaw z chustą Klanzy czy przy „Oczach Orła”.Godziny i dni mijały w atmosferze radości i zmagań ze sobą …aż do czasu naszej wyprawy nad rzekę.

Początkowo towarzyszył nam instynkt odkrywcy. Odkryliśmy zerwany most, srebrzystego kłapoucha, a potem przy okazji docierania do pola kwiatów przypominających kolorem i kształtem żywy ogień, które chcieliśmy ujrzeć z bliska, odkryliśmy również gaik pełen figowych drzew.

Potem zarwała się wichura, ulewa, i było tylko gorzej. Nawoływania, namachiwania, ale uwaga(!!!), grupa podąża własną ścieżką, nie zważając na nic.

Omawianie sytuacji długo i szczegółowo, pośród wypowiadanych przez dzieciaków kłamstw i nad wyraz jasnych sprzeczności pada powszechne stwierdzenie, że  zaistniała sytuacja jest w zasadzie moją winą, bo ODŁĄCZYŁAM SIĘ OD GRUPY. W związku z powyższym postanowiłam nie wychodzić z moją gromadą na fiestę, co zmąciło naszą radosną atmosferę. Przecież w życiu nie chodzi przecież o to, żeby było miło, tylko żeby było dobrze.

Nie mniej postanawiam oczyścić nasze relacje. Zamknięcie grupy na słowa nie pozostawia  innej drogi, niż zwyczajne tzw. danie sobie w twarz : zaczynamy od  rysunków tego co stanowi naszą siłę, następnie już tylko ich transformacja w  kule do Wielkiej Bitwy.

Pierwiastek męski kontra pierwiastek żeński. Odwieczna walka trwa… Wszyscy cali, żywi, bezkrwawi, bez bólu, ale z poczuciem, że nieźle sobie dołożyliśmy. Chłopcy, którzy mięli okazję obrzucić mnie kulkami (i ja ich też, ufff, jak dobrze!) od razu diametralnie zmienili swoje nastawienie, w dodatku- na pozytywne. Porachunki-wyrównane. Papier przy okrzykach i tańcu wojennym palimy wypowiadając głośno, czego pozbywamy się z naszego życia- obok „czasu bez zabaw” padło również brzemię „ egoizmu” i „ wszystkiego, co dobrem nie jest”.

Nikła część wielkiego królestwa zła odleciała wraz z niesionym przez mocny, boliwijski  wiatr popiołem gdzieś w górskie przestworza…