Czy jesteśmy jeszcze normalni?

Kilkadziesiąt godzin w chińskiej furgonetce, prawie 1500 kilometrów górskimi drogami w Andach, zmieniające się jak w kalejdoskopie warunki pogodowe, od nieznośnego upału w Limie po palące górskie słońce, grad, śnieg i deszcz w Andyjskich wioskach gdzie spaliśmy w kurtkach i pod kilkoma kocami, jedna zawalona droga, szlaki leżące od 3500 do ponad 5000 m.n.p.m, jechaliśmy z 3 letnim i 5 miesięcznym dzieckiem. Wszyscy jesteśmy przeziębieni i zmęczeni, ale dotarliśmy już do Majes i wypoczęliśmy więc pora coś napisać. 

Czasami zastanawiam się czy jesteśmy jeszcze normalni. Gdybym nie był osobą wierzącą nigdy nie wybrałbym się z dziećmi w taką podróż i to w dodatku w imię poszukiwania „lepszego” miejsca dla naszej rodziny. Na szczęście robimy to w imię tego, który nas wspomaga i lepiej wie gdzie będziemy się spełniać. W imię Jezusa Chrystusa.

Na szczęście w podróży towarzyszył nam Piotrek dla którego Peru ma mniej tajemnic niż dla nas. Dzięki temu mogliśmy uniknąć wielu niepotrzebnych trudności.W każdym razie odwiedziliśmy kilka parafii o których myśleliśmy i nie myśleliśmy i drogą selekcji wybraliśmy 4 miejsca. Do którego z nich pojedziemy okaże się w najbliższym czasie. W każdym razie podjęliśmy już decyzję w sprawie tego co będziemy chcieli robić i z kim. Trochę więcej o naszej drodze i o miejscach TUTAJ

Chcemy pozostać w duchu księdza Bosko i założyć internat sportowy dla dzieci mieszkających w wysokich partiach Andów, które mają talent do biegania i będziemy chcieli dać im w ten sposób szanse do rozwoju ich talentu oraz możliwość edukacji. Na szczęście nie wybieramy się tam sami. Razem z nami będzie cała grupa. Piotrek oraz Magda. Piotrek będzie się zajmował ocieplaniem domów w wioskach, aby ludzie nie marzli, a Magda będzie chciała rozkręcać pracę z niepełnosprawnymi, którzy w Peru łatwego życia nie mają. Jednak naszym nadrzędnym celem będzie Ewangelizacja.

A czy jesteśmy jeszcze normalni to nie wiem. Zapytam Martynkę i Sarę jak będą starsze :)