Coś o pracy

Moj PLAN TYGODNIA powoli zaczyna nabierac ksztaltow. W poniedzialki i wtorki rano, chodze na dwie godziny do naszego centrum fizjoterapii. Tam z pielegniarka Ana Paula – wolontariuszka z Brazylii, oczekujemy wszystkich, ktorzy chca dowiedziec sie czegos na temat swojego zdrowia, zmiezyc poziom cukru czy cisnienie. Od wtorku do piatku rowniez jestem w fizjoterapii,  pracuje tam popoludniami w godzinach 14:30 – 18:00. W centrum pracujemy wspolnie: siostra MAXI, ktora nad wszystkim trzyma piecze – wprowadza mnie w obowiazki, PAOLA, ktora pacjenci kochaja,  oraz VALENTIN, ktory dwa dni jest w poradni, a kolejne dwa spedza na wizytach domowych u pacjentow, ktorzy ze wzgledu na swoja chorobe, nie moga dotrzec do naszej placowki.
Ja obecnie zdecydowanie wiecej czasu spedzam w centrum, gdyz wiele musze sie jeszcze nauczyc.  Staram sie rowniez odwiedzac pacjentow w domach, a oni sa bardzo wdzieczni za czas, ktory sie im poswieca, tym bardziej, kiedy uda sie im pomoc.

Mamy tutaj nasze male-wielkie PLANY MISYJNE. Do realizacji wielu zamierzen trzeba cierpliwosci. Kiedy spotykam ludzi i mowie im o naszym centrum, przyjmuja to ze szczera RADOSCIA. Bardzo sie ciesza z naszej dzialalnosci.  Chca przyjsc.  Niestety bardzo czesto na chceniu sie konczy. Trzeba wiec WYJSC DO NICH, zainteresowac sie. Czesto chorzy sa pochowani w domach i ciezko ich znalezc. Pytamy wiec ludzi, czy nie znaja kogos, kto potrzebuje pomocy. Zazwyczaj wskazuja nam takie osoby.

Dzisiaj wybieram sie do jednej sasiadki pomasowac jej kolano, a potem moze uda mi sie jeszcze kogos odwiedzic. Wiem, ze w jednym domu jest czlowiek, ktory ma problemy z kregoslupem, ale go jeszcze nie znam, zato w innym domu po drodze dostrzeglam, ze ktos inny ma problemy neurologiczne.

Tutaj ludzie poprostu ZYJA i  nie licza na jakas pomoc, bo sa biedni, a za wszystko trzeba drogo placic. Ponadto, poza nasza placowka nie ma w poblizu innego miejsca, gdzie mogli by szukac pomocy.

Kasia Hanusek

Santa Cruz, Boliwia