Co z tą Nigerią?

Jest czas wyjazdu i pierwszych myśli o Nigerii, a potem powrót i wiele wspomnień. Więc co z tą Nigerią?

Powiedziała Ania: Po trzech miesiącach spędzonych w Nigerii mogę powiedzieć, że jest ona ogromnym krajem z bardzo wspaniałymi i bogatymi kulturami Yoruba, Igbo i Hausa, z których Nigeryjczycy są bardzo dumni. I właśnie tej dumy z własnego kraju, narodowości i kultury my możemy się od nich uczyć. Wbrew temu, co prezentują to nasze europejskie media, nie jest w całości sterroryzowana przez Boko Haram, lecz jest krajem dialogu ekumenicznego, gdzie pod jednym dachem domu w Ibadanie mieszkają razem chrześcijanie i muzułmanie. Nigeria jest dla smakiem plantanów, jamu i amali, dźwiękiem shekere i konga, ulicznym korkiem w Ibadanie i uśmiechami dzieci w Youth Centre.

Powiedziała Asia: Czym dla mnie jest Nigeria? Uśmiecham się na samą myśl… przed oczami malują się wspomnienia. Nigeria? To mój drugi dom, to  miejsce pełne bogactwa dusz – wspaniali, otwarci ludzie, uśmiechnięte i pełne energii dzieci. Nigeria to trud i zmęczenie, ale i wielka radość. To czas poruszający serce. Nigeria to potwierdzenie, że wszystko ma swój sens.

P.S A co do stworzonek.. jaszczurki okazały się znośne, a obecność karaluchów do przeżycia!

Powiedziała Kamila: Dom. Podobno jest wszędzie tam, gdzie kochamy i jesteśmy kochani, więc nic dziwnego że Nigeria stała się moim domem. W Afryce poznałam inny świat. Taki, w którym ciężko dostrzec przepisy i strzegące ich urzędy, ale za to są szczęśliwsi ludzie. I to właśnie ludzie sprawiają, że ciągle chce mi się tam wracać. Urzekło mnie to, co proste, normalne. To, że można zachować pogodę ducha mimo porażek, że można wierzyć odważnie z uśmiechem na ustach, że są miejsca, gdzie ludzie chcą i lubią być razem, że bezinteresowność jest tak normalna jak poranne kakao, które każdy wypijał ze smakiem. Urzeka zapał do pracy i to, że można dać z siebie wszystko bez zastanowienia i wytrwale dążyć do celu. Piękno jest efektem wytrwałości. Nigeria podarowała mi skarb, którego nigdy nie zgubię, poszerzyła horyzont, otworzyła serce jeszcze bardziej, rozczuliła swoją gorliwością i autentyzmem. „I just want to say Baba o ese” – jak mówi jedna z pieśni, którą zwykliśmy śpiewać w dziękczynieniu, czyli „chciałabym tylko powiedzieć: dziękuję Ojcze”. I nie mówię, żegnaj Afryko, bo  żegnaj mówi się nie mając nadziei na powrót, a ja już teraz myślami wracam tam bardzo często.

Powiedziała Agnieszka: Spoglądam na mapę świata i widzę kraj nad Oceanem Atlantyckim – Nigeria, Nija, 9ija. Kraj ropą płynący, o którym media mówią wtedy, kiedy z rąk Boko Haram giną kolejni, niewinni mieszkańcy północy. Nigeria to rzeczywistość, do której wróciłam, choć nigdy wcześniej tam nie byłam, to miejsce w którym wszystko było znajome, a widziane po raz pierwszy. Rytm dnia wyznaczany przez tych, dla których postanowiłam tu być – wstawanie rano, tłumaczenie ułamków czy arytmetyki. Uczenie, jak trzymać nożyczki i dlaczego warto poczekać, aż klej wyschnie na papierze, do tego układanie domków z kart czy geografia świata przy puzzlach. Rozmowy o kradzieży i próba zrozumienia życia dzieci na ulicy, a przy nocnym blasku świecy planowanie dnia następnego. Czasem brakuje dyscypliny i należy wytłumaczyć z cierpliwością, upomnieć z miłością. Bo sercem tego miejsca i moim są właśnie oni – dzieci i młodzież.

W kraju ludzi Hausa, Igbo i Yoruba otrzymałam imię Ada Ada – pierwsza córka Afryki, która dotarła do Don Bosco Youth Centre – home for the youth. My home.