Boliwia: Woda = życie (?)

Przyjechałyśmy do Boliwii pod koniec lipca i przez jakieś 3 albo 4 miesiące nie spadła ani kropla deszczu. Bywały momenty, że nie miałyśmy przez pół dnia wody w kuchni albo w pokoju, ogólnie mówiło się dużo o tym, że trzeba oszczędzać, bo wody nie ma.

Miejsce, w którym normalnie była rzeka było wyschnięte tak, że dało się spokojnie po nim spacerować. Woda jest tak cenna. Nie pijemy wody z naszych kranów, tylko tą butelkowaną – jej jakość nie jest dobra ani dla włosów, ani dla skóry, a tym bardziej dla żołądka.

O Tupizie mówi cała Boliwia

Teraz wszystko się zmieniło… W ostatnim czasie nie ma dnia, w którym nie byłoby deszczu. A jak już pada to mocno. Czasami całe noce – ja mam to szczęście, że w nocy śpi się tak dobrze, że nigdy nie słyszę. Ale jest to niebezpieczne. Jednego wieczoru szłyśmy w takim deszczu do kościoła – wszystko przemoczone, a szczególnie buty, bo bardzo szybko zrobiły się takie kałuże na ulicy, że prawie jak mały strumyk, bez jakiegoś miejsca gdzie można przejść bokiem, a do tego drogi bez asfaltu zamieniają się w warstwę błota. Ale to nie jest najgorsze…

O naszej Tupizie mówi się teraz w całej Boliwii. Zalało nas. W sensie nie nas, jako dom dziecka, ale domy, które były blisko rzeki teraz są zniszczone, a niektórzy ludzie stracili dosłownie wszystko. Razem z wodą popłynęły meble, ubrania, samochody. Na szczęście są to tylko straty materialne, nie ma ofiar w ludziach. Mówią jednak, że takiej powodzi to jeszcze w Tupizie nie było. Czasem rzeczywiście rzeka była wysoko, ale nigdy tak aby zrujnować domy. Ludzie śpią w szkołach, przygotowywane są dla nich namioty. Każdy pomaga tak jak może, ofiarowane są materace, jedzenie, ubrania. Co ważne, ludzie się nie poddają. Widać dużą mobilizacje: każdego dnia od rana do wieczora kto może pracuje aby odbudować straty. Organizowane są wspólne modlitwy razem z poszkodowanymi, co więcej ksiądz na każdej Mszy o nich wspomina. Są rozkładane namioty, już powinny rozpocząć się lekcje, jednak w niektórych szkołach zostały przełożone na za tydzień..

Czy my jako dom dziecka możemy coś zrobić?

Z dziećmi byliśmy na wspólnej modlitwie w szkole, w której śpią ci, którzy stracili swoje domy. Jednego wieczoru po Mszy poszłyśmy z kilkoma starszymi dziewczynami segregować ubrania (była ich masa!) – osobno bluzki, osobno spodnie, osobno dla kobiet, mężczyzn czy dzieci… To co mi jednak najbardziej utkwiło w pamięci to ostatnia sobota – wiedziałam tylko, że jadą do tej szkoły pomóc, spytałam czy mogę z nimi i pojechaliśmy. Mieliśmy zorganizować kilka zabaw dla dzieci, które siedziały na salach ze swoimi rodzicami. Cenny był uśmiech na ich twarzach – to, że chociaż na chwilę mogły nie myśleć o tym co się stało, że mogły pobiegać i wyładować swoją dziecięcą energię. A po kilku chwilach mieli obiad, dla wszystkich gotowało kilka osób – taka wspólnota. I czuje się tą wspólnotę.

Dzielić się jak chłopiec

Wtedy jeden z chłopców, który się z nami bawił podszedł do siostry i jej powiedział, że może jej pożyczyć swoją salę na chwilę, siostra się upewniła, czy jej chce pokazać, ale on powiedział, że nie, że on chce pożyczyć, ale tak na chwilę, tak, aby weszła zobaczyła i potem mu oddała. I zabrał ją do środka, właściwie odsłaniając wszystko co ma. – Czy to o tym mówił Jezus, że trudno jest bogaczowi wejść do królestwa niebieskiego? Ten chłopiec, nie mając prawie nic umiał, chciał i sam wyszedł z inicjatywą, aby się dzielić. A potem… Miał mały soczek do picia. Trzymał go w ręce, podszedł… bo chciał dać go siostrze. To co znałam z opowiadań teraz widziałam na własne oczy.

Da się być dobrym!

Da się wyciągnąć rękę jako pierwszy. To uświadamia jak ważne jest być wolnym od rzeczy, przyzwyczajeń i swoich wygód oraz że to może bardzo przeszkadzać. Przeszkadzać w byciu dla innych, w byciu dla Boga, w byciu szczęśliwym. Bo gdy będziesz najpierw myśleć o tym, co musisz zrobić dla siebie, aby być spokojnym i zaspokoić własne potrzeby, możesz nie zauważyć drugiego człowieka, możesz pominąć wiele drobnych lub większych piękności tego świata. Zarówno tych zewnętrznych, jak i wewnętrznych.

Czasem łatwiej to zrozumieć gdy musisz zapomnieć o wszystkim co miałeś, ale czy tak normalnie, w codzienności ja i ty umiemy dzielić się jak ten chłopczyk? Dzielić się swoimi rzeczami, swoim czasem, swoim doświadczeniem Boga, swoim sercem…

Tupiza nas potrzebuje. Potrzebuje naszej modlitwy – aby już nie padało, aby udało się na nowo odbudować domy i życie. Modlitwy o zaufanie, duże zaufanie dla wszystkich, którzy stracili tak wiele. I o ludzi, którzy pomagają i będą pomagać. Jest ich wiele, jednak potrzeby także są duże.

Przekaż 1% podatku dla najuboższych w krajach misyjnych. 

Wpisz w rocznym zeznaniu podatkowym PIT numer KRS: 0000076477 <<