Boliwia: W drodze do nieba

Od wtorku rano podróżujemy. Spotkałyśmy się około 6.30 na lotnisku w Krakowie, skąd leciałyśmy do Warszawy. Po krótkich przepakowaniach aby nadbagaż wyrównać z niedobagażem, ubraniem na siebie kurtek i odłożeniem kilku rzeczy byłyśmy gotowe. Pożegnałyśmy ludzi z naszego wspaniałego SWM-u (Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego), przedstawicieli IM2 (Inicjatywa Młodzi Misjom) i ruszyłyśmy w świat. Dzięki Arleta, bo bez Ciebie zgubiłabym się milion razy. Tak, pierwszy lot był bardzo odkrywczy, ale w sumie to samoloty to nic strasznego – stweardessy mają w sobie tyle gracji i elegancji i kobiecości. Dobry zawód. Z Warszawy baaaardzo szybko aby zdążyć do Madrytu, a tam już chwila wytchnienia. Po odpoczynku od naszych bagaży (niby tylko podręczne, ale po 8 kg +laptop i aparat to nie jest zdrowe i komfortowe dla kręgosłupa) ruszyłyśmy w „vojaże” po Madrycie, pochodziłyśmy trochę po mieście – mega gorąco, uśmiechnięci i niezabiegani ludzie oraz budki telefoniczne na ulicach. No i powrót metrem. Zostało tylko 12 h w samolocie do Boliwii. Wśród nas sami hiszpańskojęzyczni. Ale zleciało. Wreszcie był moment oddechu. Mogłyśmy powierzyć się Maryi, zjeść coś ciepłego i przespać się z przyjemnym samolotowym kocykiem.

A po przylocie? Już po kolejnych kontrolach i odbiorze bagażu (uff, doleciał cały) przywitały nas Siostry Służebniczki! Wspaniałe powitanie. Ciepło, Miłość, serdeczność, prostota. Siostry mają w sobie coś ujmującego. Odebrała nas s. Teresa i s. Giczi i obie znały polski, więc super, super. Jesteśmy u nich w domu, mamy wszystko co potrzeba, odpoczywamy po zmianie czasu i wyczerpującym dniu oraz… świętujemy imieniny siostry przełożonej! Najpierw przyjęłyśmy Pana Jezusa do serduszek, a po odpoczynku i posiłku (na śniadanie polska kiełbasa i sałatka jarzynowa!) wybrałyśmy się z siostrą Teresą do przedszkola. Wesołe, roześmiane dzieci. Miejsce przepięknie urządzone. Trochę zabawy, przetarcia hiszpańskiego języka i powrót do domu.

Cochabamba jest piękna – i dosłownie i w przenośni. ️Dotarłyśmy prawie do nieba, bo jesteśmy na wysokości około 2500 m.n.p.m. A oprócz tego ludzie są tu tak uśmiechnięci, przyjaźni i kochani. Ale to dopiero początek – Tupiza czeka!

Pozdrawiamy razem z Arletką! Do usłyszenia.

Z Bogiem +

Aneta