Boliwia: Moc Ducha Świętego
Pewnego wieczoru do drzwi naszej kuchni zapukała jedna z dziewczyn. Gdy otworzyłam zobaczyłam Marlene, która akurat mnie szukała. Poprosiła czy mogłabym być jej świadkiem na bierzmowaniu. Oczywiście się zgodziłam. Wiedziałam jak wygląda bierzmowanie w Polsce, ale w Boliwii? Jakiś czas później pojawiła się Gabriela, tym razem szukając Ani. I tym oto sposobem obie zostałyśmy wybrane na świadków. Zaczerpnęłyśmy nieco więcej informacji i okazało się, że jest podobnie jak w Polsce, z tą różnicą, że tutaj osoby bierzmowane nie wybierają sobie imienia.
Udałyśmy się do księgarni parafialnej, aby kupić Biblię. Podoba mi się, że prezenty są symboliczne, ale jakże znaczące. Najczęściej jest to właśnie Pismo Święte i różaniec. Dzięki temu wiadomo co w tym dniu jest najważniejsze, a raczej Kto.
W piątek wieczorem siostra poprosiła żebyśmy przystroiły jadalnię z okazji uroczystości bierzmowania. Z racji, że byłyśmy już trochę zmęczone zostawiłyśmy to na rano. Następnego dnia zabrałyśmy się za przygotowywanie dekoracji. Zajęło nam to trochę więcej czasu niż przypuszczałyśmy, jednak zdążyłyśmy ze wszystkim.
Msza Święta zaczynała się o godzinie 17:00, natomiast młodzież ze świadkami miała być o 16:00. Znając już trochę punktualność Boliwijczyków nie wzięłyśmy sobie tego zbytnio do serca. Jednak tym razem okazało się, że gdy przyszłyśmy większość osób siedziała już w ławkach. Znalazłyśmy wolne miejsca i czekałyśmy na rozpoczęcie.
W Boliwii jest taki zwyczaj, że osoby bierzmowane w kościele oprócz świecy mają ze sobą również Pismo Święte. Podczas Mszy biskup wygłosił przepiękne kazanie. Mówił o miłości Boga, o działaniu Ducha Świętego. Jednak jedno zdanie zapadło mi głęboko w pamięci. A mianowicie, że Pan Bóg pomaga nam w rozwiązywaniu problemów i rozwiązuje nasze dylematy. Jeśli tylko czytamy Biblię z WIARĄ, to w odpowiednim czasie otrzymamy odpowiedzi na pytania. Z czym całkowicie się zgadzam, bo sama wiele razy, gdy nie wiedziałam co zrobić, właśnie gdy otwarłam Pismo Święte znalazłam odpowiedź na pytanie albo po prostu słowa otuchy.
Gdy przyszedł najważniejszy moment czułam radość, że mogę tu być, towarzyszyć dzieciom na co dzień, ale też dzielić ważne chwile ich życia. Gdy szłyśmy w kolejce do biskupa, który udzielał sakramentu, cieszyłam się, że mogę jej towarzyszyć w tej ważnej chwili. Jednocześnie czułam, jak na moje ręce spływa odpowiedzialność i troska o przekazywanie wiary i bycie przykładem dla Marlene.
Po powrocie do domu zjedliśmy uroczystą kolację. Mieliśmy jednego gościa więcej, ponieważ był z nami również świadek Roxany, trzeciej dziewczyny, która przyjęła sakrament bierzmowania. Każda z nas zajęła miejsce przy stole z dziewczyną, której była świadkiem. A więc ja siedziałam razem z Marlene i jej czwórką młodszego rodzeństwa, które również mieszka u nas w domu.
Po kolacji nadszedł czas sprzątania. Dzieci trochę pomagały. Poprosiłyśmy chłopaków, aby posprzątali kartki z wypisanymi przez nas darami Ducha Świętego, które stanowiły element dekoracji. Jak duże było moje zdziwienie, gdy jak co wieczór przed spaniem poszłam do ich pokoju zrobić „cruzito y besito” (krzyżyk i całusek w czółko); zastałam chłopaków, którzy przyklejali owe kartki na ścianę między plakatami swoich idoli.
To był dzień pełen wrażeń dla wszystkich, w szczególności dla dziewczyn, które przyjęły sakrament bierzmowania. Wierzę, że Duch Święty będzie je prowadził przez życie. A także, że poznając lepiej Boga, będą poznawać tak naprawdę siebie.
Zosia
Boliwia, Tupiza