Rejoice in the Lord!

Kazdy dzien zaczyna sie tak samo pieknie. Od czego? Od usmiechu! Wszyscy wkolo witaja sie nawzajem i radosnie pytaja ‘jak sie masz ? Jak Ci sie spalo?’ :-) Niesamowita jest ich pozytywna energia i zyczliwosc, ktora obdarowuja drugiego czlowieka. Wiec mimo niewyspania, mimo zmeczenia juz na samym poczatku dnia dostajemy sile by dzialac z radoscia! :-)

W miniona niedziele mielsmy okazje uczestniczyc w prawdziwie afrykanskiej Mszy Swietej w Ondo, ktora wywarla na mniej ogromne, pozytywne wrazenie.

Czas trwania: ok. 3h

Przewazajaca czesc mszy: Spiewy! (Chor ubrany w podobne stroje, kolyszacy sie na boki i wychwalajcy Boga tak niesamowitym glosem byl zachwycajacy! Mnostwo instrumentow, bebny dopelnialy calosc. I to nie wszystko! Pozostali wierni spiewali rowniez, klaskajac przy tym i radujac sie. Wszyscy razem brzmieli jak wielka orkiestra, ktora z energia pokazuje jak jest szczesliwa. Tak. Chrzescijanin to czlowiek radosny.

Ilosc skladek: niezliczona!

Przewazajacy kolor: wszystkie! ( Nie zabraklo rozniez tradycyjnych nigerysjkich, odswietnych stroi! Kobiety w dlugich, kolorowych sukniach, z chusta/ materialem na glowie*, wiazanym w dowolny sposob. Panowie w rownie ozdobnych dlugich (!) koszulach i spodniach do kompletu.

*W tej kulturze kazda kobieta przebywajaca w kosciele powinna miec nakrycie glowy. Takze i my, polskie wolontariuszki musialysmy o tym pamietac i tego przestrzegac.

Za nami Animator Camp, trwajacy prawie caly poprzedni tydzien. Byl to intensywny czas przygotowan animatorow (zarowno tutejszych jak i nas) do Holiday Camp. Odbylo sie wiele szkolen, ktore mialy nauczyc nas podstaw do pracy pedagogicznej, zgodnej z nauczaniem ks. Bosko, ktora kierowana jest miloscia i ‘przeszyta’ radoscia! Jedno z nich zostalo przeprowadzone przez nas, polskich wolontariuszy. Podjelismy temat motywacji, kreatywnego myslenia i komunikacji interpersonalnej. Staralismy sie zakrzepic w Animatorach motywacje do dzialania zarowno podczas H.C, jak i po jego skonczeniu i sprawic by ten nadchodzacy czas byl wykorzystany w taki sposob zeby przyniesc owoce zarowno dzieciakom, czerpiacym z naszych dzialan, jak i samym animatorom. Szkolenie udalo sie przeprowadzic jak zaplanowalysmy, wszyscy chetnie uczestniczyli, nikt nie zasypial- wiec chyba sie podobalo! :-) Animator Camp to nie tylko prelekcje czy warsztaty! Poznalismy mnostwo nigerysjkich gier zespolowych, do wykorzystania na obozie. Uczestnictwo w nich bylo swietna okazja by zintegrowac sie jeszcze bardziej i w nastepstwie pracowac jako jeden, silnie dzialajacy i wspierajacy sie zespol. Porzadkow rowniez nie zabraklo, Youth Centre lsnilo w ostatni dzien prawie jak nowe, czekajac na radosne dzieci przechodzace przez jego brame. Byl to niesamowity czas zwienczony rownie wspanialym zakonczeniem. Po pracy wszyscy animatorzy zebrali sie w hollu, gdzie na scenie prezentowalismy sie w grupach i indywidualnie. Takze i my- polish team!  Spiewalysmy polskie piosenki, tanczylysmy i niezabraklo oczywiscie narodowych barw! Biel i czerwien goscila nie tylko w naszych sercach ale i wyrazala sie poprzez stroje! Wystepy innych utwierdzily mnie w przekonaniu ze Afrykanczycy sa bardzo utaletowani! Jak Kamila zachwycala sie ich spiewem (ja oczywiscie tez!) tak ja nie moglam oderwac wzroku od ich tancow! Czuja muzyke jak nikt! I tak wlasnie uplynely nam ostatnie chwile Animator Camp- tancom konca nie bylo. Wieczor przyniosl nam mnostwo radosci.

Przepelnieni pozytywna energia i zapalem w poniedzialek rozpoczelismy oboz, ktoremu przyswiecac bedzie haslo: ‘Rejoice in the Lord always’!

Asia

Od Ani: Tydzien Animator’s Campu zakonczylismy zwiedzajac placowki salezjanskie w Akure i Ondo. Kazda z nich ma nieco odmienny charakter mimo, ze dziala w tym samym duchu. Ta roznorodnosc i innosc wynika jednak ze specyfiki danego miejsca. Jedna placowka jest wieksza, ma szkole, warsztaty, drukarnie, druga szykuje oboz dla wiekszej ilosci dzieci, przy obu mieszcza sie parafie- a nasz Ibadan cechuje miedzyreligijne porozumienie i wspoldzialanie. Wracajac do naszej ‘wioski’ przy Ogungbade czulysmy sie troche, jakbysmy wracaly do domu.

Od Kamili: Ostatni pobyt w szpitalu w Ibadanie, ktory przypomina raczej polska noclegownie dla bezdomnych, uczy mnie doceniac kazda namniejsza rzecz. Poznaje malutka 8-miesieczna Junis, ktorej wyglad przypomina raczej 2-miesieczne niemowle. Dziewczynka od urodzenia karmiona byla zmielonymi liscmi kukurydzy i sola. Jej 16-letnia matka przebywa w szamanskiej wiosce i ma powazne problem psychiczne. Junis czeka na transfuzje krwi. Podczas rozmowy z przelozona szpitala, lekarz bada mala i zaglada do gardla uzywajac swiatla telefonu komorkowego. W Afryce ludzie radza sobie za pomoca tego, co maja. W mentalnosci ludzi, ktorych spotykam, prosic- to rzecz normalna, dlatego wciaz ktos prosi o modlitwe. Jako misjonarz mam zadanie- miec nadzieje i przekazac ja ludziom, ktorzy w obliczu ciezkich wydarzen  ja traca. Jezyk nadziei i milosci jest rozumiany na calym swiecie…

Od Agnieszki: wieczory w salezjanskich placowkach koncza sie slowkiem na dobranoc, a co przyniosl ostatni wieczor? Wiadomosc prosto z Brazylii, bysmy byli swietymi w trampkach, wiec nie ma czasu do stracenia, trzeba stawac wsrod dzieci i mlodziezy, dajac im przyklad drogi do swietosci.