Podaruj uśmiech dzieciom w Zambii! (Orawa 2021)
Muansa miał najsmutniejsze oczy na świecie. Nie wiem, przez co przeszedł ten dwunastolatek, ale na pewno jego życie nie należało do najłatwiejszych. Gdy chciałyśmy go po przyjacielsku poklepać w ramię czy wziąć za rękę, uciekał, jak gdyby bał się, że zrobimy mu krzywdę. Wraz z młodszym rodzeństwem całe dnie spędzał na ulicy. Nikt nie interesował się, co wtedy robił i czy jego brzuch był pełny. Nikt nie dbał o to, by jego koszula była czysta; w efekcie codziennie miał na sobie tę samą. Gdy po tygodniu wreszcie ją zmienił, odkryłyśmy ze smutkiem, że teraz nosi ją młodszy brat. Sięgała mu prawie do kolan.
Ich siostra, siedmioletnia Priscilla, ciągle walczyła o naszą uwagę. Potrafiła krzyczeć tak głośno, że słychać ją było na całe oratorium, i okładać pięściami większych od siebie chłopaków. Życie w wielodzietnej rodzinie nauczyło ją ciągłej walki – o jedzenie, o zainteresowanie, o miłość. Silvia ma zespół Downa i wciąż ktoś wytyka ją palcami. Siedmioletnia Pauline opiekuje się młodszą siostrą, Helen. Betsheba, Faith, Nathan, Peter – każde dziecko, które przychodzi do salezjańskiego oratorium w Kazembe, niesie ze sobą ciężki bagaż doświadczeń.
Dzieci w Zambii bardzo szybko muszą dorosnąć, a opieka nad rodzeństwem, prowadzenie domu, gotowanie obiadu, ciężkie prace fizyczne – to ich codzienność. Widok dwunastoletnich dziewczynek noszących niemowlęta w chuście na plecach nikogo tutaj nie szokuje. Tak samo jak nikt się nie dziwi, spotykając chłopca, który idzie w ponad trzydziestostopniowym upale przez całą wioskę z wiadrem wypełnionym po brzegi mąką. Wiele dzieci spędza całe dnie na ulicy, gdzie narażone są na różnorakie niebezpieczeństwa, ale nie ma nikogo, kto by się nimi zainteresował. Często doświadczają również przemocy w rodzinie. Trzy posiłki dziennie to luksus, na który mało kto może sobie pozwolić.
Święty Jan Bosko tworząc oratorium, chciał, by stało się ono dla młodych ludzi domem, kościołem, szkołą i boiskiem; miejscem, gdzie każde dziecko będzie otoczone troską i miłością. Misję tę spełnia oratorium przy salezjańskiej parafii w Kazembe. Od ponad roku pracuje tam polski misjonarz, ks. Jacek Garus SDB, który dba o to, by zapewnić dzieciom i młodzieży z najuboższych rodzin opiekę, co za tym idzie – lepsze jutro.
Codziennie o godzinie 14.00 bramy oratorium przekraczają dziesiątki dzieci z wioski. Rozbrzmiewa ich radosny gwar, śmiech i muzyka. Są pełne życia, energii, radości, entuzjazmu. Wiedzą, że nie spotka ich tam nic złego, czują się bezpieczne i pod dobrą opieką. Pod czujnym okiem ks. Jacka i lokalnych animatorów spędzają czas, rozwijając swoje pasje. Często jest to jedyna możliwość na naukę nowych rzeczy, poszerzenie swojej wiedzy i umiejętności. W oratorium mają dostęp do materiałów plastycznych i sportowych, których nie są w stanie zdobyć w lokalnych sklepach, a nawet gdyby były dostępne, to i tak nie mieliby za co ich kupić. Kolorowe kartki, nożyczki, farbki, bibuła, flamastry – to u nas bardzo powszechne materiały do pracy w szkołach czy świetlicach. Podczas zajęć w oratorium, niektóre z dzieci pierwszy raz w życiu trzymały w rękach pędzelek czy wycinały wzorki nożyczkami, którymi dopiero uczyły się posługiwać.
Te popołudnia dają im chwile beztroski, na które zasługuje przecież każde dziecko na świecie. Grają w piłkę nożną, piłkarzyki, tenisa stołowego, tańczą, śpiewają i rysują. Poprzez zabawę uczą się współzawodnictwa, gry fair play, przestrzegania zasad i reguł. Nabywają tych wszystkich umiejętności i cech potrzebnych do funkcjonowania w społeczeństwie. A kto wie, może w przyszłości, któryś z wychowanków oratorium przyczyni się do wprowadzenia zmian w postrzeganiu i traktowaniu tamtejszych dzieci?
Na koniec każdego dnia wszyscy wspólnie się modlą, wysłuchują tradycyjnego salezjańskiego słówka, a ksiądz Jacek udziela im błogosławieństwa. Chociaż nie wszystkie dzieci są katolikami, to drzwi oratorium są otwarte dla każdego. Tam również otrzymują za darmo ciepły, pełnowartościowy posiłek. Dla wielu z nich będzie, to jedyny posiłek w ciągu dnia. Niektóre dzieci spakują część do pudełka, by w domu podzielić się z młodszym rodzeństwem.
Działalność oratorium w Kazembe nie byłaby możliwa, gdyby nie wsparcie z Polski. Potrzeby są ogromne: posiłek dla kilkudziesięciu dzieci, wyposażenie sportowe, materiały plastyczne, rachunki za prąd i wodę. Budynki mają już swoje lata i rozpaczliwie domagają się remontu.
W tym roku podczas dwudziestej, jubileuszowej Orawy Dzieciom Afryki chcemy objąć swoim wsparciem oratorium w Kazembe. To miejsce daje dzieciom i młodzieży z najuboższych rodzin szansę na lepszą przyszłość, ale przede wszystkim to, czego potrzebują najbardziej – poczucie, że komuś na nich zależy, troskę, miłość. Zachęcamy do dołożenia swojej cegiełki, która Pascalinie, Elvisowi, Elijahowi, Chokwe i wielu innym dzieciom z Kazembe ofiaruje dzieciństwo, na które zasługują.
Marta Kolber i Arleta Pabian – wolontariuszki SWM w Kazembe