Nigeria now!

Dotarlysmy! Wreszcie w Afryce, wrerszcie w Nigerii, wreszcie w Ibadanie! W naszym nowym domu na najblizsze trzy miesiace. Zgodnie z oczekiwaniami wszystko tutaj mnie zadziwia i zachwyca. Zaskakujace jest to, ze moge zobaczyc na wlasne oczy to, o czym tyle razy slyszalam i marzylam. Z dzieciecym entuzjazmem naszych podopiecznych obserwuje otaczajacy mnie swiat, dokonujac coraz to nowych odkryc. Wreszcie udalo mi sie uwierzyc i poczuc, ze jestem tutaj, ze jestem czescia juz nie “tego” ale “mojego” domu, wspolnoty, grupy  wolontariuszy. Jak do niego dotarlysmy?

Dluga droga. Droga przygotowania w Salezjanskim Wolontariacie Misyjnym MLODZI SWIATU przez formacje, szkolenia, spotkania, rozmowy z misjonarzami duchwnymi i swieckimi, organizowanie calego zaplecza do przeprowadzenia obozu wakacyjnego az po dwudniowa podroz i  noc spedzona na lotnisku. Po drodze mialysmy kilka przygod, w wiekszosci bardzo zabawnych, lecz nie obeszlo sie takze bez drobnych utrudnien przy uzyskiwaniu wizy. Starania o pozwolenie na wjazd do kraju budzily mnostwo stresu, gdyz mialysmy na to bardzo malo czasu.Zeby uzyskac wize na trzy miesiace, musialysmy  starac sie o nia w tygodniu przedzajacym nasz wyjazd. Oczywiscie po wyeliminowaniu dni, w ktore urzad nie funkcjonowal, na zalatwienie wizy mialysmy trzy dni. Dodatkowym utrudnieniem byla liczba potrzebnych dokumentow, o ktorych ambasada zapomniala wczesniej wspomniec, a które trzeba bylo dostarczyc “na wczoraj”. Jednak Bog jest wielki, gdyz (co prawda dzien przed wylotem…) w naszych paszportach pojawila sie nigeryjska wiza! Dopakowalysmy wiec wieczorem nasze rzeczy, artykuly szkolne dla dzieci i wyruszylysmy w piatek rano (a wlasciwie bardzo wczesnie nad ranem). I tak: z Warszawy do Dubaju, z Dubaju do Lagos, gdzie w niedzielny poranek razem z naszym opiekunem bratem Paolo wzielismy udzial w mszy prymicyjnej, by nastepnie pojechac droga ekspresowa z Lagos do Ibadanu !

Nigeria powitala nas pora deszczowa, jednak jak wiadomo nie oznacza to, ze deszcz pada od rana do wieczora. W Ibadanie swiecilo dla nas slonce. Ta pora rzeczywiscie jest dla Europejczyków, zwlaszcza “poczatkujacych” w Afryce, bardzo sprzyjajaca i znacznie ulatwia aklimatyzacje. Samo miasto robi wrazenie. Wedlug oficjalnych danych liczy okolo 8 mln mieszkancow, lecz rozciaga sie na wiele, wiele kilometrów (Podobnie jak Lagos, ktore oficjalnie liczy ok. 10 mln mieszkancow, lecz nieoficjalnie jest zamieszkiwane przez 22 mln, co jest znacznie wieksza liczba niz polowa mieszkanncow Polski!).  Jesli chodzi o sam dom – Don Bosco Youth Centre – jest przepiekna placowka. Najwspanialsi jednak sa tutaj ludzie. Salezjanie jak zawsze goscinni, serdeczni i otwarci pomagaja nam sie tutaj zadomowic. Nasze obowiazki zaczynamy od pracy w Don Bosco Youth Centre i pomoc w przygotowaniach do egzaminu z angielskiego i matematyki.. Rytm dnia wyzanczaja nam msza, modlitwa i posilki, lecz owszem, korzystamy z zegarów. I jesli chodzi o ten aspekt mierzenia czasu, to strefa, w której sie znajdujemy nie rozni sie zbytnio od zachodnioeuropejskiejpolskiej i mamy tutaj zaledwie godzine wczesniej.

Pierwsze zachlysniecie sie tym wszystkim budzi wiele pozytywnych emocji, a co z tego wynika – motywacji do dzialania. Ruszam wiec do Oratorium w Don Bosco Youth Centre, gdzie po wspolnym obiedzie a przed wspolnotowa kolacja spedzamy nasz czas.

Z goracymi, radosnie – deszczowymi pozdrowieniami,

Ania

PS od Agnieszki: Bywa i tak, ze za gorami czy za lasami, pojawia sie zamek, a w nim krolewna, czekajaca na swojego ksiecia. Zdarzylo sie i tak, ze za morzami i oceanami, za dalekimi pustyniami czy w buszu jest jedno z najwiekszych miast Afryki pod wzgledem powierzchni – Ibadan, gdzie mieszka okolo 8 miliony ludzi. Nigeria okazala sie dla mnie powrotem do domu, w ktorym w obowiazkach, ludziach i pogodzie za oknem odnajduje swoje miejsce. Bo jak inaczej nazwac dzisiejszy poranek, rozpoczety powtorka z tabliczki mnozenia? Pozdrowiam!