Boliwia: misja dla wytrwałych
Ponad trzy miesiące w Boliwii, 1/4 naszej misji już za nami. Jak minął ten czas?
W trakcie tych trzech miesięcy bywały momenty lepsze i gorsze. Było też dużo trudności na początku. Przy rozwiązywaniu każdej przeszkody i trudności trzeba było wykazać się cierpliwością i wytrwałością.
Przy pomocy ks. Andrzeja Borowca SDB ostatecznie wylądowaliśmy w Kami. Jest to mała wioska położona na wysokości 3800 m.n.p.m. Znajduje się tutaj misja prowadzona przez salezjanów. Na placówce posługuje trzech księży z Włoch. Życie całej wioski jest zorganizowane przy placówce salezjanów.
Czym zajmują się salezjanie w Kami? W pierwszej kolejności jest to posługa duszpasterska w parafii w Kami oraz w okolicznych kaplicach. Salezjanie prowadzą również szkołę techniczną z internatem dla chłopców. Czy to wszystko? Nie!!! Aby utrzymać swoją placówkę prowadzona jest tutaj hodowla świń i produkcja szynek. Największym zaskoczeniem jest to że tutejsi Salezjanie są także energetykami. Wybudowali już dwie elektrownie wodne z pełną infrastrukturą elektroenergetyczną, a na ukończeniu jest trzecia, największa, o mocy prawie 3MW!!!
Co ja robię w Kami? Wszystko co jest potrzebne. Jednego dnia naprawiam komputery w sali komputerowej, innego składam opakowania do szynek, kolejnego pomagam składać szafki sterownicze do elektrowni, a jeszcze innego sprzątam kościół.
Każdy nowy dzień sprawia, że rozumiem coraz więcej. Wolontariusz ma obowiązek pomagać w sprawach najważniejszych w danym dniu na misjach. Na pierwszym miejscu zawsze musi być Bóg, nigdy moje ja i moje wyobrażenia, co mogę wspaniałego zrobić. To misjonarze są tutaj znacznie dłużej i wiedzą najlepiej, co w danej chwili jest najbardziej potrzebne.
Czym zachwyca Kościół w Kami? Wspólnotą! Miesiąc temu odbyła się pielgrzymka do kaplicy Matki Bożej z Icoya. Po pielgrzymce kilka rodzin przygotowało posiłek dla wszystkich uczestników. Wszyscy razem świętowali, takie widoki w Polsce są bardzo rzadkie.