Background

Wlasnie mija tydzien od poczatku naszej wyprawy, a ja wciaz odkrywam cos nowego, dowiaduje sie czegos, zaznajamiam ze specyficznym akcentem w jezyku, z nowymi smakami tutejszej kuchni. Mimo wszystko jednak podczas tego tygodnia mozna bylo dostrzec pewnien porzadek, ktory wprowadza spokoj do mojego dzialania i ktory pomaga odnalezc sie w obowiazkach.

Plan naszego dnia w pierwszym tygodniu polaczony byl z rekolakcjami klerykow w tutejszym Don Bosco Philosophy Institute. Razem z nimi uczestniczylysmy w porannych modlitwach o godz 7.00, po ktorych jedlismy sniadanie. Nastepnie my pomagalysmy Stephenowi, jednemu z chlopakow z programu Bosco Boys w przygotowaniach do egzaminow z matematyki i angielskiego. O 12.00 byla wspolna Msza sw., a po niej obiad i poznawanie lokalnych smaków. Nigeryjska kuchnia jest dosyc ostra, jednak na nasze szczescie na stole pojawia sie czesto spaghetti (pasta), co jest zasluga mieszkajacych tu Wlochow. Dla mnie zupelnie nowe byly kasawa, jam i plantany – czyli banany o smaku ziemniaka. Dowiedzialam sie tez, ze wcale nie jest oczywistym, ze pomarancze musza byc pomaranczowe – nic bardziej mylnego! Pomarancze w Nigerii sa oczywiscie… zielone!  Po lunchu czas na wietnamska kawe, a po niej chwila przerwy, bo juz od 15.00 do Don Bosco Youth Centre zaczynaly schodzic sie dzieci i mlodziez. Po wspolnych zabawach byl czas na slowko na dobranoc, zgodnie z tradycja zapoczatkowana przez samego ks. Bosco. Wieczorem modlitwy, kolacja, a o 21.00 wspolny rozaniec. W sobote znaczna czesc klerykow rozjechala sie do roznych czesci kraju, by nastepnie wyruszyc na placowki na terenie calej inspektorii, do ktorej oprocz Nigerii nalezy takze Ghana, Sierra Leone i Liberia. W roznych wspolnotach beda wspierac wakacyjne, salezjanskie akcje. Ja i Agnieszka bedziemy mialy okazje spotkac sie z nimi ponownie, tuz pred naszym wyjazdem, gdyz ich powrot na placowke w Ibadanie planowany jest na 24. wrzesnia.

Jesli chodzi o mieszkancow domu, to byla to iscie wybuchowa mieszanka kulturowa. Trzech Wlochow: nasz opiekun, brat Paolo, rektor wspolnoty, father Vincenzo i father Roberto. Prowincjal fr. Jorge z Argentyny, br. Peter z Wietnamu, fr. Franklin z Indii, fr. Greguar z Kamerunu, fr. Gorge z Indii, miejscowi pracownicy socjalni i my, dwie Polki. Nie wspominajac o sympatycznych, kolorowych, czworonoznych lokatorach przebiagajacych po podworku i scianach naszego Domu (a tutejsze jaszczurki, szczegolnie te srebrno – pomaranczowo – biale sa naprawde piekne). Natomiast tuz za naszym ogrodzeniem miesci sie szpital prowadzony przez siostry Dominikanki, ktorym mialysmy okazje zlozyc wizyte powitalna i u ktorych  bylysmy dwukrotnie na Mszy sw. razem z bratem Paolo i jednym z naszych ksiezy. Przy Ogungbade, naszej ulicy ciagnacej sie na wiele kilometrow, miesci sie takze szkola, ktorej uczniowie odowiedzaja nasze Youth Centre, koscioly, liczne sklepiki, w  ktorych mozna sie zaopatrzyc m.in. w karty do telefonow, salony fryzjerskie oferujace zaplatanie warkoczykowych fryzur oraz mnostwo nigeryjskich domow naszych podopiecznych i ich rodzin.

To bylo tlo tylko do naszego pierwszego tygodnia spedzonego tutaj. Od weekendu szykuja sie zmiany, pozostali klerycy i ksieza wyjezdzaja z Ibadanu. Od poniedzialku mocny start z przygotowaniami do Obozu Wakacyjnego – Holiday Camp i Obozu dla Animatorow – Aminator’s Camp. A tymczasem – Z Bogiem!

Ania

PS od Agnieszki: Mieszkanie w tym miejscu i tym czasie, moze nauczyc nie tylko otwartosci na to, co inne – jedzenie, zapach, brak pradu. Pozwala przede wszystkim otwierac sie na innych ludzi, z roznych kultur, z roznymi historiami. Spotkanie z druga osoba to lekcja czlowieczenstwa i szacunku do tego, co odmienne. W Nigerii ta lekcja potrwa dluzej niz 45 minut i to jest wlasnie bogactwo.